Polscy koszykarze 3x3 są typowani przez wielu ekspertów do olimpijskiego krążka. Już w sobotę zagrają pierwsze dwa spotkania w olimpijskim turnieju. Najpierw — o 4.35 - zmierzą się z Łotwą, a później zagrają z gospodarzami. Biało-czerwoni, grający w Tokio w składzie: Michael Hicks, Paweł Pawłowski, Szymon Rduch i Przemysław Zamojski, to zdobywcy czwartego miejsca i brązowego medalu w dwóch ostatnich mistrzostwach świata. W tych drugich, przed dwoma laty w Amsterdamie, w meczu o trzecie miejsce pokonali Serbię 18:15, sprawiając że rywale pierwszy raz nie stanęli na podium MŚ. - To nie jest coś innego, to nie jest inny twór, ale prawdziwa koszykówka. Wszystkie dyscypliny idą z duchem czasu. (...) Koszykówka uliczna zresztą nie jest niczym nowym. Ona zawsze była, ale długi czas nie była aż tak popularna w Europie. W Stanach Zjednoczonych od niepamiętnych czasów grało się na podwórkach. Wielu świetnych zawodników później grających w koszykówkę 5x5 brało wcześniej udział w ligach letnich 3x3 w USA. (...) Mamy więc w Tokio reprezentację męską w koszykówce i nie segregowałbym, że w innej. Wszyscy, całe środowisko koszykarskie w Polsce powinno ściskać kciuki za tych świetnych chłopaków. Trzeba bardzo mocno im kibicować, bo jest to ogromna możliwość promowania polskiej koszykówki na świecie - podkreślił Łączyński. Jego zdaniem Polaków stać na medal igrzysk, bo są świetnie zbilansowaną drużyną. Paweł Pawłowski to zawodnik zostawiający na parkiecie serce, a większość ludzi nie wsadziłaby palca tam, gdzie on wsadzi głowę. Szymon Rduch występował od lat na wielu turniejach 3x3 i jest świetnie ograny. Hicksa i Zamojskiego Łączyński nazwał prawdziwymi wirtuozami. - Chłopaki pokazali już nie raz, że potrafią grać niesamowicie na dużej imprezie. Ich forma z meczu na mecz rośnie. W koszykówce 5x5 zawsze się mówiło, że Hiszpanie każdy turniej zaczynają spokojnie, a potem zostają mistrzami Europy, czy świata. Bo oni budują formę turniejowo. Tak jest i z naszą kadrą 3x3. Ich nakręca każda wygrana, dlatego dobre rozpoczęcie turnieju będzie kluczowe. Minimum na jutro to jedna wygrana, ale jestem przekonany, że moi koledzy mogą każdą ekipę pokonać. Nie jest istotne, iloma to będzie punktami. Jak się kiedyś mówiło, aby w każdym meczu było +pewnie jednym+, a wszyscy będziemy szczęśliwi. Niebo jest limitem - wskazał reprezentant Polski. Jeden z najlepszych rozgrywających w Polsce przyznał, że kiedyś latem spróbował grania 3x3. Przekonał się wówczas, jak ciężki jest to sport. Zdaniem "Łączki" wymaga on końskiego zdrowia, niezwykłej dynamiki i siły, aby każdą kolejną akcję grać w równym, bardzo szybkim tempie. To odmiana koszykówki bardzo fizyczna — bazująca na wydolności. - Życzę tym chłopakom medalu. To też popchnie naszą dyscyplinę do przodu. Będę wstawał w nocy i kibicował. Przed ich wylotem do Tokio rozmawiałem z Przemkiem Zamojskim i powiedziałem mu, że chyba to ja jestem nawet bardziej podniecony tym wszystkim niż on. Tak bardzo wszyscy czekamy, aby o naszej dyscyplinie znów było głośno w Polsce. Nie mogę się doczekać, nogami przebieram - dodał z uśmiechem Łączyński. autor: Tomasz Więcławski twi/ cegl/ Najnowsze informacje z igrzysk olimpijskich - Sprawdź