Wojciech Marczyk: Jak się trenuje w domu? Bo ograniczona możliwość wychodzenia to trudny czas dla sportowców. Justyna Święty-Ersetic: - Są tego pewne plusy, bo jestem w domu, ale nie ukrywajmy, nie mogę zrealizować w 100 proc. założeń treningowych. W poniedziałek miałam wyjeżdżać na 3-tygodniowe zgrupowanie do Afryki, ale ze względów oczywistych, zgrupowanie zostało odwołane. Szczęście w nieszczęściu, że jestem na takim etapie przygotowań, że mogę sobie pozwolić na bieganie w terenie. Nie potrzebują teraz aż tak stadionu. Problemem są pozamykane wszystkie obiekty sportowe i z tego powodu mam problem z treningiem na siłowni. Staram się oczywiście to jakoś zastąpić. Mam jednak nadzieję, że ta sytuacja nie potrwa długo i szybkim czasie wszystko wróci do normy. Trenuje pani w domu w Raciborzu. Jest pani domatorką? Chyba trudno o jakimkolwiek sportowcu powiedzieć, że jest przyzwyczajony do siedzenia w domu przy tylu wyjazdach? - Na pewno nie można mnie nazwać domatorką. Tak jak mówię, cała sytuacja ma plusy i minusy. Mogę posiedzieć w domu, ponadrabiać pewne sprawy. Szkoda jednak, że trafiło to w takim momencie, kiedy za 4 miesiące mamy imprezę czterolecia i mam nadzieję, że ona się odbędzie. To co się dzieje, na pewno nam wszystkim pokrzyżowało plany. A jak wygląda teraz taki dzień treningowy? Rano rozruch? Bieganie po lesie? - Trenuje raz dziennie w domu. Raczej teraz mam treningi wytrzymałościowe. Mam dużo wybiegań, tlenówek. Trenowałam też podbiegi. Także raczej wszystko staram się robić w terenie. A w ramach siłowni staram się ćwiczyć z ciężarem własnego ciała. Bądź też z tym, co mam aktualnie pod ręką. Wiem, że planowała pani do igrzysk poprawić start z bloków i wzmocnić siłę biegową. Dlatego też startowała pani na mistrzostwach Polski na 200 metrów. W obecnych warunkach da się nad tym pracować? - Na szczęście to nie jest jeszcze czas na to. Na razie poświęcam czas na trening ogólnorozwojowy. Myślę, że w kwietniu albo w połowie kwietnia będziemy się skupiali na tych szczegółach i mam nadzieję, że do tego czasu sytuacja w Polsce się unormuje. Ma pani obawy, czy igrzyska się odbędą? - Przyznam się szczerze, że do lutego nie miałam obaw. Obserwując teraz, jak sytuacja rozwija się na świecie, to mam obawy. Mam coraz większe wątpliwości, czy igrzyska odbędą się w wyznaczonym terminie. A pani zdaniem powinna się odbyć? Bo pojawia się co raz więcej głosów doświadczonych sportowców, że w dzisiejszych warunkach nie ma nawet możliwości dobrze się do igrzysk przygotować. - Jest to bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony chciałabym oczywiście, żeby igrzyska się odbyły w terminie. Jeżeli sytuacja z koronawirusem unormuje się do początku kwietnia, to myślę, że jest możliwość przygotować się do igrzysk bardzo dobrze. Ja mam to szczęście, że mam już kwalifikację na igrzyska. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele osób właśnie teraz w marcu miało o kwalifikacje walczyć, a przez wirusa odwołano wszystkie imprezy i dla tych osób to jest na pewno wielki problem. Niektórzy muszą się zmagać - czy judocy, zapaśnicy czy bokserzy - ze zbijaniem wagi. A to na pewno nie jest łatwa sprawa. To jest duże utrudnienie, ale nie mamy teraz wpływu na to, jaką decyzję podejmie władzę i czy igrzyska odbędą się zgodnie z planem czy w późniejszym terminie. Nie ma pani wrażenia, że może właśnie was sportowców powinno się w tej sytuacji zapytać o zdanie? - Naprawdę to jest bardzo ciężki temat. Na dobrą sprawę część osób trenujących ten problem nie dotyczy, bo są miejsca, gdzie spokojnie w odosobnieniu przygotowują się pod igrzyska. Te osoby więc na pewno byłby by za tym, żeby igrzyska się odbyły. Wiadomo, na tą chwilę wydaje się, że jest bezpiecznie, tak przynajmniej informują media. Wiadomo jednak, że jak zjadą się tam osoby z całego świata, to może się zrobić niebezpiecznie. Dlatego mam nadzieję, że każdy kraj podejdzie do pandemii priorytetowo, żeby sobie jak najszybciej z tym wszystkim poradzić. Wspominała pani już o odwołanym zgrupowaniu w Afryce. A jak mają wyglądać najbliższe miesiące i czy przygotowujecie z trenerem Matusińskim jakiś plan B? - Myślę, że na razie ciężko powiedzieć, jak ten najbliższy czas będzie wyglądał. Wszystko zależy od tego, jak ta sytuacja się rozwinie. Następnym obóz ma być w Turcji, w Beleku, po świętach. A czy do niego dojdzie? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak, ale ciężko mi teraz powiedzieć, jak będzie wyglądał najbliższy czas. A po świetnym sezonie halowym czuje pani większą motywację do startów w letnim sezonie? Wygrała pani w końcu wszystko na HMP i okazała się najlepsza w cyklu World Indoor Tour. - Myślę, że tak. Sezon halowy bardzo mnie zmotywował do osiągania jeszcze lepszych rezultatów i szkoda właśnie, że przygotowania nabrały nie tego tempa, co bym sobie życzyła. Zmotywowana jednak jestem i mam nadzieję, że pokonam przeszkody, jakie teraz są i wyjdę z nich zwycięsko. Chciałabym, żeby sezon letni był równie udany co halowy. Medal igrzysk jest realny? Nie tylko w sztafecie, ale też indywidualnie? Przyznam się szczerze, że jestem realistą i zajdę sobie sprawę z tego, że żeby zdobyć medal, trzeba biegać w granicach 49 sekund. A jak wiadomo, moja życiówka jest troszeczkę gorsza, ale na pewno chciałabym indywidualnie znaleźć się w finale i powalczyć o jak najlepsza lokatę. Bardziej wierzę jednak w medal w sztafecie. Więcej na rmf24.pl