Polski zespół z jedną porażką z Iranem pewnie wygrał grupę A i w ćwierćfinale zmierzy się z czwartą ekipą grupy B, czyli Francją. Teoretycznie więc biało-czerwoni trafili na najsłabszego z możliwych przeciwników. "Analizowałem pary ćwierćfinałowe i trochę dziwnie się to poukładało, bo żadna z tych teoretycznie mocniejszych drużyn nie zagra z inną mocną. Wychodzi nawet na to, że to my trafiliśmy najgorzej. Ale jak się chce zdobywać medale na igrzyskach, trzeba grać i wygrywać z każdym" - powiedział w rozmowie z PAP Jarosz. Oceniając rywali trzykrotny wicemistrz Europy zwrócił uwagę, że nie brakuje tam znanych nazwisk, ale wskazał też słabsze strony. "Francja to bardzo, bardzo nieobliczalny zespół. Potrafią zagrać na niesamowitym najwyższym poziomie, ale jak się zatną, zaczynają mieć duże kłopoty. Jeżeli coś się im zaczyna nie układać, mecz nie idzie po ich myśli, nie potrafią sobie z tym poradzić. Nie zmienia to jednak faktu, że musimy zagrać najlepszy mecz z dotychczasowych. Patrząc na to, czym my dysponujemy i czym oni, to stawiam 60 do 40 a nawet 70 do 30 na naszą drużynę" - dodał. Jarosz wyjaśnił, że swój optymizm opiera nie tylko na tym, że teoretycznie polski zespół jest lepszy, ale również na tym, że drużyna prowadzona przez trenera Vitala Heynena spisuje się coraz lepiej. "Należy patrzeć optymistycznie, bo ta krzywa idzie do góry. W dni meczu z Iranem akurat zagraliśmy słabiej, a do tego rywal zaprezentował się świetnie, ale później było coraz lepiej. Dyspozycja rośnie i jeżeli tak to ma wyglądać, to dobrze, bo widać, że wszystko jest pod kontrolą. I oby forma była z Francją jeszcze wyższa, bo przeciwnik jest z najwyższej półki" - stwierdził. Uczestnik igrzysk olimpijskich w 1980 roku zgodził się ze stwierdzeniem, że turniej siatkarzy zaczyna się niejako od nowa, bo wyniki w grupie nie mają już teraz znaczenia i to jest pewnego rodzaju wyzwaniem, przed którym ostrzegł. "Mamy doświadczony, ograny zespół, ale igrzyska to specyficzna impreza o czym się sam przekonałem i nie przywiozłem medalu. Jest coś takiego jak odporność na stres, pewność siebie i na tym musimy bazować, bo zespół jest ograny i już przez nie jeden ciężki mecz przeszedł zwycięsko. Najlepiej, gdyby zawodnicy nie myśleli o tym, że grają w ćwierćfinale, ale po prostu kolejny mecz. Tylko, że to się łatwo mówi nam z boku. W głowach będą się dziać dziwne rzeczy i oby nie dać się im ponieść" - powiedział Jarosz. W pozostałych meczach ćwierćfinałowych Włochy zmierzą się z Argentyną, Japonia z Brazylią, a Rosyjski Komitet Olimpijski z Kanadą. Zwycięzca tej pierwszej pary będzie rywalem biało-czerwonych w półfinale. "To byłaby ogromna sensacja, gdybyśmy nie byli w czwórce. Chyba jeszcze większa niż odpadnięcie Stanów Zjednoczonych w fazie grupowej. Mamy więcej atutów i doświadczenia, to musi wyjść. Jeżeli nie wyjdzie, to już nie wiem, o co chodzi. Ale myślę, że tym razem się uda i medal będzie" - podsumował były reprezentant Polski. Mariusz Wiśniewski Igrzyska olimpijskie w Tokio trwają w najlepsze - Sprawdź już teraz