We Florencji osiągnął 12.48,45 poprawiając nie tylko rekord Europy, ale i uzyskując najlepszy tegoroczny wynik na świecie. "Nie powiedziałbym, że rywale się mnie boją, ale czuję, że mnie szanują. Wygrywanie i możliwość szybkiego ścigania się z dobrymi zawodnikami zawsze buduje pewność siebie i daje doświadczenie. Biegam od wielu lat na naprawdę wysokim poziomie, więc czuję się pewnie" - powiedział 20-latek, jeden z klanu fenomenalnego lekkoatletycznego rodzeństwa (sześciu braci i siostra). Dwaj starsi bracia Filip i Henrik startowali na igrzyskach w Rio de Janeiro (obydwaj) oraz w Londynie (Henrik). Zdaniem Jakoba na 5000 m liczyć się będą przede wszystkim Etiopczycy, co pokazał bieg na mistrzostwach świata w Dausze w 2019 r. oraz rywalizacja w tegorocznej edycji Diamentowej Ligi. We Florencji tuż za plecami młodego Norwega finiszował Hagos Gebrhiwet z Etiopii (12.49,02), czyli brązowy medalista na tym dystansie z igrzysk w Rio de Janeiro. "W Doha Etiopczycy "poszli" naprawdę mocno od początku i utrzymywali równe tempo; sądzę, że zrobili tak z powodu mojego brata i mnie, bo bali się nas na finiszu biegu..." - ocenił. Podczas mistrzostw świata w Dausze najmłodszy z biegających braci zajął czwarte miejsce na 1500 m i był piąty na 5000 m. W Tokio 20-latek, halowy mistrz Europy na 1500 m z Torunia, stawia sobie za cel zdobycie medalu i to od razu złotego - o czym otwarcie mówił w wywiadach dla norweskiej pracy przed rozpoczęciem olimpijskiej rywalizacji.