Źle to wyglądało. Jamajski mistrz świata w skoku w dal z 2019 roku oddał jeden skok spalony i drugi na mikro odległość 6,72 m. na dodatek odniósł bolesną kontuzję. Tak bolesną, że nie mógł się po niej podnieść ze skoczni, stanąć o własnych siłach. Pomagały mu służby medyczne, na ich ramionach Tajay Gayle opuścił piaskownicę skoku w dal. Wydawało się zatem, że to koniec i z powodu urazu znakomitego skoczka z Jamajki nie zobaczymy w finale olimpijskim. W tym roku Tajay Gayle skakał 8,29 m. Nie jest to najlepszy wynik na świecie, bo listy otwierał Grek Mitiadis Tentoglou z wynikiem o 31 cm lepszym, ale takie skoku pozwalały Jamajczykowi walczyć o medale, a na pewno awansować do finału. Nie 6,72 m jednak. Tokio 2020. Tajay Gayle skakał z kontuzją Mijały eliminacje, skakali kolejni zawodnicy i nagle... Tajay Gayle pojawił się na starcie podczas swej trzeciej próby. Publiczności nie było na stadionie w Tokio, ale ci, którzy oglądali konkurs, przecierali oczy ze zdumienia. Jamajczyk stanął na rozbiegu z blokadą i opatrunkiem na nodze, z zaciśniętymi zębami. Rozpędził się i oddał świetny skok na odległość 8,14 m. Do finału kwalifikowała odległość 8,15 m, którą rzecz jasna osiąga niewielu skoczków, więc następni wchodzili z najlepszymi rezultatami. W tym Tajay Gayle.CZYTAJ TAKŻE: Afryka odzyskała w Tokio to, co jejBohaterska postawa Jamajczyka wywołała sporo dyskusji, bowiem swój skok do finału okupił kolejnym bólem i kto wie, czy nie pogłębieniem urazu. Nie cieszył się długo, od razu znów padł z bólu i musiał ponownie korzystać z pomocy lekarzy. Mamy dwa dni do finału skoku w dal i pytanie, czy Jamajczykom uda się go postawić na nogi.Jamajka nigdy nie wygrała olimpijskiego konkursu skoku w dal. W 1996 roku w Atlancie srebrny medal zdobył James Beckford, który przegrał z koczącym karierę, wielkim Carlem Lewisem.