Komitet Organizacyjny zakazał udziału kibiców spoza Japonii, ale na imprezę przybędzie ponad 60 tys. sportowców, trenerów, członków ekip, dziennikarzy i innych pracowników z ponad 200 państw, różniących się od siebie wskaźnikami zakażeń i szczepień oraz wariantami koronawirusa. Wywołuje to zaniepokojenie nie tylko w związku z ryzykiem wywołania czwartej fali pandemii w Japonii, ale również o możliwość rozprzestrzenienia się po świecie poszczególnych wariantów koronawirusa z innych krajów. "Przy takiej liczbie przyjeżdżających i powszechności choroby na świecie, igrzyska absolutnie mogą się stać ogniskiem masowych zakażeń i doprowadzić do wielu infekcji, jak również rozprzestrzenić je na skalę międzynarodową, gdy ludzie wrócą do swoich krajów" - ocenił badacz z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin Spencer Fox, cytowany przez agencję Bloomberga i japoński dziennik "Japan Times". Obawy wyrażają również naukowcy japońscy. "Biorąc pod uwagę istotne ryzyko, najlepiej byłoby nie urządzać tych igrzysk" - ocenił w rozmowie z Associated Press ekspert ds. chorób zakaźnych ze szpitala Keiyu w Yokohamie, Norio Sugaya. Bloomberg podkreśla, że nawet w normalnych warunkach igrzyska olimpijskie stawały się ogniskami chorób. W czasie zimowych igrzysk w Pjongczangu w 2018 roku około 200 sportowców złapało norowirusa, a podczas igrzysk w Londynie w 2012 roku ponad 300 z 10,5 tys. uczestników zakaziło się chorobami układu oddechowego. "To niemałe wyzwanie, nawet bez koronawirusa" - powiedział epidemiolog z Uniwersytetu Florydzkiego Jerne Shapiro, który nadzoruje środki prewencyjne związane z pandemią na swojej uczelni. Japońskie władze i organizatorzy igrzysk ogłosili, że szczepienia osób przybywających na imprezę nie będą wymagane. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) zaleca jednak ponad 15 tys. sportowców przygotowujących się do igrzysk i paraolimpiady, aby się zaszczepili. Andrzej Borowiak