Polscy siatkarze od tygodnia przebywają w Japonii. Po raz drugi w tym sezonie trafili tam do tzw. “bańki", oznaczającej podwyższony reżim sanitarny - wcześniej w podobnych warunkach funkcjonowali przez miesiąc we włoskim Rimini. Tam dotarli do finału, w decydującym meczu przegrywając z Brazylią. Teraz również mają nadzieję na pozostanie w Tokio do ostatniego dnia siatkarskiego turnieju, czyli do 7 sierpnia. - Tę drużynę stać na medal. Nie powiem jaki, bo turniej jest bardzo ciężki. Grupę ma stosunkowo łatwą, nie ma tam z kim przegrać. A to nie zawsze wpływa pozytywnie na końcowy rezultat. Jak wiemy, w ciężkim boju hartuje się stal. Wtedy wychodzą różne mankamenty i okazuje się, czy zawodnik i drużyna umieją się pozbierać. To naprawdę bardzo trudny turniej. Kto nigdy nie był na olimpiadzie, nie zdaje sobie z tego sprawy. Udział w nim jest bardzo wymagający i stresujący - przekonuje Skorek. 78-letni siatkarz, a później trener, doskonale wie, co mówi. W latach 1968-1976 trzykrotnie brał bowiem udział w igrzyskach olimpijskich. Na dwóch pierwszych turniejach Polakom nie udało się dotrzeć do czołowej czwórki, ale za trzecim razem, pod wodzą Huberta Jerzego Wagnera, “Biało-Czerwoni" zdobyli jedyne złoto w historii swoich olimpijskich występów. Skorek był najbardziej doświadczonym zawodnikiem tamtej drużyny. CZYTAJ TEŻ: Mistrz przekonuje: Mamy najsilniejszy zespół na świecie Tokio 2020. "Leon to ogromne wzmocnienie" Zespół Wagnera w drodze po złoto musiał rozegrać aż cztery tie-breaki. Ze wszystkich wyszedł zwycięsko, pokonując w pięciu setach Koreę Południową, Kubę, Japonię oraz ZSRR - ten ostatni mecz zdecydował o złotym medalu. Skorek spodziewa się, że zbliżający się turniej również może być niezwykle wyrównany. - Różnica między najlepszymi drużynami jest minimalna, sety wygrywa się 25-23. Czy więc wprowadzimy na tyle mocny serwis, by zdobyć te dwa punkty? A może doprowadzimy do momentu, w którym przeciwnik nie może wyprowadzić kontrataku, a my kończymy akcję? Na tym obecnie polega siatkówka. Drużyny do 20 punktów idą “łeb w łeb" i dopiero wtedy zaczyna się uwidaczniać przewaga psychiczna i siłowa. Nie ukrywajmy - siatkówka stała się dyscypliną bardzo siłową. Technika w dalszym ciągu odgrywa jednak niebagatelną rolę. Umiejętność wykorzystania tej techniki w danym momencie jest bardzo ważna - opisuje w rozmowie z Interią Skorek. Który z tych detali może przeważyć na korzyść polskiej drużyny? Mistrz olimpijski z Montrealu wskazuje na Wilfredo Leona. Reprezentant Polski urodzony na Kubie nie uczestniczył w największych sukcesach “Biało-Czerwonych" w ostatnich latach, nie zdobywał z kadrą złotych medali mistrzostw świata. W drużynie Vitala Heynena występuje dopiero od 2019 roku, ale już zdążył stać się jej ważną częścią. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź - To ogromne wzmocnienie dla zespołu. Akurat ten zawodnik ma wielkie predyspozycje skocznościowe i siłowe. Może technicznie jest przygotowany gorzej niż pozostali, ale wszyscy liczą, że dzięki niemu uzyskamy przewagę w zagrywce i kontrataku. Potrafi uderzyć z wysokiej piłki, na wysokości 3,70 m. To naprawdę bardzo wysoko. Ja w swojej karierze doskakiwałem najwyżej do 3,50 m. Co prawda po drugiej stronie też są zawodnicy o kilka centymetrów wyżsi niż wtedy, ale na pewno nie o 20. Myślę, że to może być nasza przewaga. Zobaczymy, w jakiej Leon będzie formie: w Lidze Narodów nie wyglądało to najlepiej. Nie zapominajmy jednak, że miał za sobą bardzo długi sezon wymagającej ligi włoskiej - podkreśla były trener reprezentacji Polski. CZYTAJ TEŻ: Piotr Nowakowski przed igrzyskami: Z wiekiem presja urosła Mistrzowie z Montrealu uhonorowani. "Zwycięstwa udowadniały, że jesteśmy niezależni" Skorek przed tygodniem był jednym z honorowych gości rozgrywanego w Krakowie Memoriału Huberta Wagnera. Mistrzowie olimpijscy wręczyli wówczas obecnym reprezentantom Płomienie Nadziei w formie zniczy olimpijskich. To miało być symboliczne przekazanie warty - Skorek, kapitan z 1976 r., wręczył statuetkę Michałowi Kubiakowi, kapitanowi dzisiejszej kadry. Mimo że kibice reprezentacji Polski czekają na medal olimpijski już 45 lat, nad Wisłą wciąż żywa jest pamięć o mistrzach z Montrealu. Skorek i jego koledzy w czasie uroczystości w krakowskiej Tauron Arenie odebrali Medale 100-lecia Odzyskania Niepodległości, a kibice nagrodzili ich gromkimi brawami. - To miłe, że się o nas pamięta. Każdy sportowiec docenia, że zrobił coś nie tylko dla siebie, swojej dyscypliny, ale i dla społeczeństwa. Do tej pory otrzymujemy wiele wdzięczności od przygodnie napotkanych ludzi. To był okres, w którym społeczeństwo utożsamiało się z sukcesami. Nasze zwycięstwa pokazywały, że Polacy mogą coś osiągnąć: nie tylko w sporcie, ale i poza nim. Udowadniały, że jesteśmy niezależni i mamy swoją osobowość. To dawało nadzieję. Te zwycięstwa podnosiły morale całego społeczeństwa. Dziękujemy kibicom, którzy do tej pory wspominają, że nie przespali nocy, oglądając nasze mecze. A potem wstawali o szóstej rano i szli do pracy z wielką radością - wspomina Skorek. Tym razem na niektóre mecze "Biało-Czerwonych" również trzeba będzie wstawać bardzo wcześnie. Problemów nie będzie z pierwszym spotkaniem, w którym przeciwnikiem drużyny Heynena będzie Iran - rozpocznie się ono bowiem w sobotę o godz. 12.40 czasu polskiego. Relacja z meczu w Interii. Damian Gołąb