Hurkacz przegrał niespodziewanie w drugiej rundzie turnieju olimpijskiego ze 143. na liście ATP, Brytyjczykiem Liamem Broadym 5:7, 6:3, 3:6. To oznacza, że w grze pojedynczej Polacy nie zdobędą medalu. Piotr Jawor: Nie takiego rozstrzygnięcia się spodziewaliśmy. Dawid Olejniczak: - To nie był prawdziwy Hubert. Zresztą sam przyznał, że był zatruty i nie w pełni sprawny. A jeśli chcesz wygrywać w tak trudnych warunkach pogodowych, jakie są w Tokio, to trzeba być w formie. Niby mówi się "trudno" i żyje dalej, ale szkoda, bo wszyscy mieliśmy większe nadzieje. Ale to jest tenis i zawodnika w trakcie gry nie można zmienić. Meczu też się nie da przełożyć i właśnie dlatego to jest tak trudny sport. Możemy sobie analizować i typować, ale przychodzi zatrucie pokarmowe i jest po wszystkim. Hurkacz mówił, że wraz z zatruciem czuł duży spadek energii. - Zacznijmy od tego, że Hubert ma dietę, jaką stosuje niewielu tenisistów. Nie je mięsa, żywi się głównie makaronem i ryżem, więc tym bardziej musi być odpowiednio zjeść. A czytałem, że jedzenie w Tokio od początku mu nie odpowiadało, więc trudno było oczekiwać sukcesu. Nie da się jechać samochodem bez paliwa. Nawet, jeśli jest to samochód za 500 tys. zł. Hurkacz po meczu wyglądał na załamanego. - Szkoda, bo losowanie było fajne. Teraz był Broady, później mecz z Chardym, a następnie ćwierćfinał. Wiadomo, że to długofalowe patrzenie, ale od półfinalisty Wimbledonu musimy wymagać zwycięstw i nie ma dyskusji. Takie mecze trzeba wygrywać, choć wiadomo, że nie przegrał z Brodym, ale sam ze sobą, a dokładniej ze swoim zdrowiem. Występ Hurkacza wpisuje się w teorie o klątwie, która w Tokio ma krążyć nad polską reprezentacją. - Klątwa klątwą, ale jestem załamany, bo oczekiwania miałem duże. Wielokrotnie mówiłem, że liczę na pierwszy w historii medal olimpijski w tenisie, a wiele wskazuje na to, że tego medalu nie będzie, choć nie możemy jeszcze zapominać o mikście. Idze i Hubertowi absolutnie nie można zarzucić braku zaangażowania. Iga miała gorszy dzień, do tego trafiła na dobrą w ostatnich miesiącach rywalkę i moim zdaniem przegrała zasłużenie. A gdyby Hubert był swoją wersją z Wimbledonu, to dziś skończyłoby się 6:2, 6:2, 6:3. A że był osłabiony i prezentował się jak np. po turnieju Miami, to skończyło się jak skończyło. Rozmawiał Piotr Jawor