W obliczu pandemii koronawirusa Międzynarodowy Komitet Olimpijski praktycznie nie miał wyboru, tym bardziej, że naciskały go rozmaite środowiska sportowe. Przez długi czas przewodniczący Thomas Bach oraz Komitet Organizacyjny utrzymywały, że igrzyska rozpoczną się zgodnie z planem 24 lipca, ale w niedzielę pojawił się pierwszy oficjalny sygnał, że rozpatrywane są też inne scenariusze. We wtorek potwierdzono, że po raz pierwszy w historii olimpijskiej rywalizacji najważniejsza impreza sportowa zostanie przełożona. Na razie wiadomo jedynie, że odbędzie się w 2021 roku. "To jedyna i słuszna decyzja. Czekamy na konkretny termin, by móc w pełni zaplanować harmonogram prac i zapewnić komfort przygotowań reprezentantom Polski. Mam nadzieję, że przełożenie igrzysk na późniejszy termin uspokoi sportowców, którzy w ostatnich dniach martwili się o właściwe przygotowanie oraz zdobycie kwalifikacji. To bardzo trudna sytuacja zarówno dla zawodników, jak i wszystkich obywateli, z którą musimy sobie poradzić" - skomentowała Dmowska-Andrzejuk. Na całym świecie odnotowano do tej pory ponad 390 tys. przypadków zakażeń koronawirusem; zmarło z tego powodu ponad 17 tys. osób. W Japonii te wskaźniki to - odpowiednio - ponad tysiąc chorych i około 40 zgonów.