Ze względu na zagrożenie koronawirusem organizatorzy igrzysk olimpijskich w Tokio oficjalnie zakazali sportowcom uprawiania seksu w ich kompleksach mieszkalnych. W to, że do różnego typu aktów seksualnych w olimpijskiej wiosce jednak dojdzie, nie wątpi Susen Tiedtke. Uczestniczka igrzysk w 1992 i 2000 roku mówi w wywiadzie z "Bildem" wprost "Ten zakaz to pośmiewisko, to nie zadziała. Sportowcy są u szczytu sprawności fizycznej i po zawodach chcą uwolnić z siebie energię. Odbywa się jedna impreza za drugą, jest obecny alkohol. Zdarza się, że ludzie uprawiają seks, chętnych na to jest dużo". Tiedtke właśnie podczas igrzysk w Barcelonie poznała swojego przyszłego męża Joe Greena, z którym w 1993 roku wzięła ślub. Zapewniła jednak, że uprawianie seksu dla sportowców jest wskazane dopiero po najważniejszych zawodach "Wcześniej nie powinno się tego robić, z uwagi na wysiłek energetyczny, jaki się z tym wiąże". Tokio 2020. 160 tysięcy prezerwatyw w wiosce olimpijskiej Mimo zakazu organizatorzy IO w Tokio wyposażyli olimpijską wioskę w 160 tysięcy prezerwatyw, co ma "podnieść świadomość bezpiecznego seksu". Łóżka, w jakie wyposażone są kwatery sportowców, mają ponoć taką konstrukcję, by unieść wagę tylko dwóch osób. Ma to zniechęcić do korzystania z nich większej liczbie ludzie na raz. "Seks zawsze był głośnym tematem przed igrzyskami. Podczas nich zawsze można było usłyszeć jakąś imprezę. Czasami trudno było zasnąć. Moim trenerem był ojciec, był bardzo surowy. Musiałam wymykać się na spotkania i imprezy potajemnie" - powiedziała Niemka. MR