Mourad Aliev toczył wyrównaną walkę z Frazerem Clarke'em, do czasu aż regularnie i celowo zaczął atakować rywala głową w zwarciach. Sędziowie ostrzegli go i pouczyli, ale po powtarzających się tego typu niedozwolonych atakach, przerwali walkę i nałożyli na niego dyskwalifikację. Rozzłoszczony sytuacją Francuz uderzył kamerę i zaczął wykłócać się z organizatorami. W ramach protestu odmówił opuszczenia ringu, który "okupował" przez prawie 30 minut. Tokio 2020 - bądź z nami na igrzyskach olimpijskich! Sprawdź Tokio 2020. Boks. Mourad Aliev protestował po walce przegranej przez dyskwalifikację Obrażenia zadane głową przełożyły się na kilka rozcięć na twarzy Clarke'a, który awansował do półfinału, lecz nie był zadowolony ze stylu, w jakim się to stało. "Żaden z jego ciosów nie zrobił mi krzywdy, tylko te zderzenia głowami. Nie wiem, czy były celowe, ale sędziowie wykonali dobrą pracę. Chciałem awansować do strefy medalowej w inny sposób, ale zwycięstwo to zwycięstwo" - skwitował Clarke. MR