"Biało-Czerwonych" czeka najważniejszy turniej, który rozstrzygnie sprawę awansu na rozpoczynające się za miesiąc igrzyska olimpijskie w Tokio. Tylko zwycięzca rywalizacji w Kownie zapewni sobie awans na imprezę sportową czterolecia, a grupowymi rywalami Orłów będą: Angola (29 czerwca) oraz mistrz Europy Słowenia (1 lipca), z gwiazdą NBA Luką Doncziciem. Dwie najlepsze drużyny grupy zmierzą się w półfinałach z Litwą, Koreą Płd. lub Wenezuelą. W tym tak newralgicznym momencie w polskiej kadrze kilka dni temu doszło do zgrzytu, który spowodował, że z drużyną narodową pożegnał się Adam Waczyński. Pojawiły się informacje, że jednemu z filarów naszej kadry nie spodobał się wybór kapitana drużyny narodowej dokonany przez Taylora, który opaskę powierzył Mateuszowi Ponitce. 31-letni Waczyński wydał w tej sprawie obszerne oświadczenie, w którym starał się wyjaśnić, że "prawda odsuwania mnie od reprezentacji jest niestety dużo głębsza". Zawodnik m.in. dowodzi, że wcześniej to zespół wybrał go na kapitana, natomiast tego przywileju pozbawił go sam trener. Konfliktu nie zażegnała próba pojednawczej rozmowy, podczas której Waczyński miał stwierdzić, że jednak byłby gotów pozostać w reprezentacji. Odmiennego zdania był Taylor. "Chcąc bardzo pożegnać się z kolegami z drużyny osobiście, zostałem wyproszony przez trenera z autokaru komunikując, że nie chce mnie widzieć" - dodał Waczyński. Do sprawy po meczu z Brazylią odniósł się sam Taylor, który stwierdził, że decyzja zawodnika o odejściu była dla niego zaskoczeniem. I potwierdził, że następnego dnia doszło do jego rozmowy z Waczyńskim. - Powiedział, że przespał się z tym wszystkim, że rozmawiał z kolegami z drużyny i po przemyśleniu wszystkiego chciałby jednak zostać. Ja też się jednak z tym przespałem. Chcę mieć tutaj ludzi, którzy są w pełni skoncentrowani na igrzyskach. Każdy musi być skupiony na tym celu - uzasadnił swoją decyzję Taylor (cytat za "Przegląd Sportowy"). Art