"Oczy mu się zaświeciły" - mówi selekcjoner Andre Jardine o reakcji Alvesa na propozycję wyprawy do Tokio. W klubowej piłce zdobył wszystko: jego niewiarygodną karierę opisują trofea wygrywane z EC Bahia, Sevillą, Barceloną, Juventusem, PSG, a ostatnio z Sao Paulo. - Czasem moje życie przelatuje mi przez głowę jak film - wspomina. Dani Alves - najtwardszy w polu Urodził się w skrajnej nędzy, w rodzinie chłopa ze wsi Salitre w stanie Bahia - brazylijskim interiorze o ekstremalnym klimacie. Jako dziecko wstawał o 4 rano i najdalej godzinę później zaczynał z ojcem pracę w polu. Uprawiali cebulę i melony, by sprzedać je na targu i utrzymać rodzinę. Plony były niepewne. Pół roku pracowali w 40-stopniowym upale, od listopada do marca, czyli latem nastawała pora deszczowa. Ojciec Daniego wspomina, że syn bił rówieśników na głowę jeśli chodzi o odporność, zaciętość i wydolność na polu. Naznaczony biedą, obciążony pracą i szkołą Dani Alves nie czuł się nieszczęśliwy. Przeciwnie. Czwórka jego rodzeństwa wspominała, że choć za nauką specjalnie nie przepadał, już jako 6-latek trenował swój podpis na wypadek, gdyby kiedyś został sławny. Jego miłością była piłka, tak jak ojca, który założył z sąsiadami własną drużynę Palmeiras Salitre. W wieku 10 lat Dani grał tam jako skrzydłowy. Ale zdobywał za mało goli, więc trener Caboclinho wycofał go na pozycję prawego obrońcy. Gdy miał 13 lat rodzeństwo wynajęło lokum w Juazeiro - miasteczku położonym 30 km od rodzinnej wioski. Dani opuszczał szkołę, by jeździć na treningi. Trener Palmeiras Salitre dostał propozycję pracy w EC Bahia. Zabrał ze sobą najlepszego zawodnika, a w pakiecie dorzucili mu najmłodszego. Dani grał najpierw w rezerwach, ale dwaj prawi obrońcy podstawowego zespołu doznali kontuzji. Zadebiutował z golem i wywalczonym karnym. Zaczynała się wielka kariera. Już po roku, latem 2003 FC Sevilla wypożyczyła go za 500 tys euro, a potem wykupiła za 850 tys. Pięć lat później przechodził do Barcelony za 35 mln euro. I spłacił się co do centa. Ligę Mistrzów wygrał trzy razy, mistrzem Hiszpanii był sześciokrotnie. Potem zdobywał tytuły we Włoszech i Francji z Juventusem i PSG. Z zespołem z Turynu dotarł do finału Champions League. Dani Alves - dorównać Cafu Jego idolem był dwukrotny mistrz świata Cafu. W klubach wywalczył więcej. W kadrze mniej. W drużynie narodowej Brazylii Alves zagrał 118 meczów, był na dwóch mundialach (2010, 2014) i pięciu turniejach Copa America dwa razy wygrywając. Zapytany o najśmieszniejszą rzecz jaka przytrafiła mu się w karierze, wskazuje półfinał MŚ w Brazylii przegrany z Niemcami 1-7. - Nie nazywajmy tego śmiesznym, ale raczej żałosnym - dodaje. 38-letni Dani Alves zachował dziecięcy brak dystansu do rzeczywistości. Wciąż żartuje, śmieje się ze wszystkiego, nie dopuszcza do siebie myśli, że jego czas minął. Może stąd ta ambicja, by zagrać na igrzyskach w Tokio? W Rio de Janeiro nie było go w zespole, który zdobył pierwsze olimpijskie złoto dla Brazylii. Teraz ma być liderem. - Jego charyzma, mentalność zwycięzcy, pracowitość będą natchnieniem dla mojego zespołu - mówi Andre Jardine. Alves nie ukrywa, że interesuje go wyłącznie tytuł mistrza olimpijskiego, którego nie ma. A potem chce jechać na mundial do Kataru. Mistrzem świata też jeszcze nie był. Wciąż nie widzi w Brazylii lepszego prawego obrońcy. W czwartek 22 lipca w Jokohamie "Canarinhos" z Alvesem grają hitowy mecz z Niemcami. Już na starcie fazy grupowej dojdzie do rewanżu za finał igrzysk w Rio w 2016 roku, w którym pod wodzą Neymara Brazylia zdobyła złoto po zwycięskiej serii jedenastek. Ile zdziała w Tokio zespół Alvesa? Zdumiewający jest fakt, że po wywalczeniu 42 trofeów (plus trzy lokalne z Bahią oraz Sao Paulo) i 20 latach zawodowej kariery, 38-letni gwiazdor wciąż nie traci motywacji. Dariusz Wołowski