Wiara w kwalifikacje była u pani do końca? - Było bardzo ciężko, ale w głębi duszy wierzyłam, że jest szansa i że się uda! Wiedziałam, że łatwo nie będzie, a konkurencja jest mocna, ale czułam iskierkę nadziei, że włożyliśmy w przygotowania dużo pracy i zaowocuje to dobrym wynikiem. I zaowocowało kwalifikacją! Z jakimi nadziejami jedziepani do Tokio? - Mam nadzieję na dobry występ. Każdy olimpijczyk jedzie na igrzyska z myślą o medalu, ale nie zawsze jest to możliwe. Spodziewam się dobrych rezultatów zarówno w kwalifikacjach, jak i w późniejszych pojedynkach. Mam też nadzieję na dobry występ w mikście razem ze Sławomirem Napłoszkiem. Kwalifikacje zaczynamy już 23 lipca, czyli na samym starcie igrzysk, a nasza rywalizacja potrwa do 31 lipca. Przed igrzyskami jest trema czy bardziej ekscytacja? - Bardziej ekscytacja. Start w igrzyskach to spełnienie moich marzeń. Brałam już udział w igrzyskach młodzieżowych, wojskowych, europejskich czy studenckich, teraz pora na te prawdziwe! To taka wisienka na torcie i jestem z tego bardzo dumna. Pani popularność po wywalczeniu kwalifikacji wzrosła? - Sporo osób się do mnie odezwało, prosiło o zdjęcia czy wywiady. Ta dyscyplina nie jest szczególnie popularna w naszym kraju i mam nadzieję, że dzięki naszym wynikom, uda się spopularyzować łucznictwo w Polsce. Zaczęła pani przygodę z łucznictwem w wieku 12 lat. Jak trafiła pani do tej dyscypliny? - Mój wuefista w szkole podstawowej prowadził zajęcia z łucznictwa i tak to się zaczęło. Najpierw była to po prostu rozrywka po lekcjach. Z czasem zaczęłam trenować systematycznie, postanowiłam pójść do szkoły sportowej. Podobała mi się rywalizacja i sama specyfika tej dyscypliny. Trzeba wykazać się koncentracją, pewnością siebie, zdecydowaniem. To sport, który wymaga precyzji i w tym właśnie się spełniam. Lubi pani broń? - Miałam przyjemność strzelać z pistoletu. Chciałam spróbować, jak wygląda różnica między pistoletem a łukiem. To było ciekawe doświadczenie, ale zdecydowanie wybieram łuk! Wspomniała pani o niewielkiej popularności łucznictwa w naszym kraju. Czy z uprawiania tej dyscypliny można się utrzymać? - Należę do Wojskowego Zespołu Sportowego i to dla mnie duże wsparcie finansowe. Zdecydowanie ułatwia życie sportowca. Poza tym w kraju jest wiele funduszów stypendialnych, ja należę do programu Teamu 100 i jestem bardzo dumna, że mogę być jego beneficjentką. Jest pani bardzo aktywna w mediach społecznościowych. To zabawa czy sposób na promocję? - Dziś, w erze Internetu, bycie aktywnym w mediach społecznościowych to podstawa. Nie jest to forma zabawy, a bardziej forma popularyzacji mojej dyscypliny. Chciałabym zachęcić więcej osób do trenowania, pokazać, jak wygląda życie łucznika, zawodowego sportowca. To ciekawa sprawa i wielu ludzi mogłoby pójść tą ścieżką, zarazić się sportową pasją. Jak spędza pani wolny czas? - Lubię wszelaką aktywność fizyczną, spacery, siłownia, bieganie. Poza tym bardzo lubię podróże, książki i oczywiście spotykania się z przyjaciółmi. Jakie książki planuje pani zabrać do Japonii? - Kilka tygodni temu skończyłam "Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia" i będę mogła sprawdzić to w praktyce. Jeszcze nie wiem, jakie książki zabiorę do Tokio, ale czeka nas długa podróż i spędzimy tam ponad dwa tygodnie, tak że na pewno będzie okazja przeczytać kilka ciekawych książek.. A będzie okazja do wypicia w Tokio lampki prosecco? - Oj, jeszcze nie wiem (śmiech). Jeśli będą sukcesy, fajnie byłoby je celebrować, ale przed startem koncentruję się na dobrym występie.