Olimpijski ogień pali się w Polakach coraz mocniej. Po meczu z Japonią, trzecim zwycięskim w Tokio, otwarcie mówił o tym selekcjoner Vital Heynen. Jego siatkarzom nadal zdarzają się przestoje w grze - ostatniego seta z gospodarzami musieli rozgrywać na przewagi - ale na coraz większą regularność wskazują wyniki. 3-0, 3-1, 3-0 - tak ten turniej w wykonaniu “Biało-Czerwonych" miał wyglądać od początku. I choć wciąż trudno nazwać ich formę bliską ideałowi, detal za detalem dokładają do swojej gry kolejne elementy. W meczu z Japonią udało się w końcu odnaleźć polski blok. Przeciwko gospodarzom sposób zdobyli w ten sposób 12 punktów - w trzech wcześniejszych spotkaniach bloków było łącznie tylko 18. Przy czym ponad połowa w starciu z Iranem, gdy walka trwała pięć setów, więc i szans na bloki było więcej. - Tak, tu też widać progres. Przeczytaliśmy grę przeciwnika, byliśmy na miejscu, a nasze ręce w bloku były dobrze ułożone. Nie przez przypadek ostatnią piłkę meczową zdobyliśmy właśnie tym elementem - przekonywał po spotkaniu Aleksander Śliwka. Polska - Kanada. Wykorzystać rezerwy Większa liczba bloków świadczy też o rosnącej formie środkowych. Oczywiście niższych Japończyków w teorii blokować nieco łatwiej, ale Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski z każdym meczem wydają się nabierać rozpędu. Zwłaszcza ten drugi, debiutujący na igrzyskach, rozpoczął turniej ostrożnie, ale z meczu na mecz krzepnie w boju. A w odwodzie jest jeszcze doświadczony Piotr Nowakowski. Po każdym z polskich zawodników widać zresztą, że ma jeszcze rezerwy. Forma Polaków faluje. Najlepszy w pierwszych meczach Bartosz Kurek z Japonią nie skończył aż 14 piłek w ataku, popełniając sześć błędów. Fabian Drzyzga jakby sam siebie coraz bardziej przekonywał do częstszej gry środkiem. Najrówniej wypada Wilfredo Leon, ale wcale nie znaczy to, że regularnie błyszczy - wręcz przeciwnie, u niego rezerwy są być może największe. Do tego dodajmy Michała Kubiaka, który przez problemy ze zdrowiem wciąż w tym turnieju na dobre nie zaistniał. Polska może i powinna grać lepiej. Tokio 2020. Polscy siatkarze czekają na rywala w ćwierćfinale Szansą na szlifowanie formy będzie mecz z Kanadą. Jeśli “Biało-Czerwoni" go wygrają, przypieczętują awans do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie. Rywale jednak, podobnie jak Polacy, w Tokio stopniowo nabierają wiatru w żagle. Na początek przegrali z Włochami i Japonią - choć tym pierwszym napsuli krwi, doprowadzając do tie-breaka - potem pewnie ograli Iran i Wenezuelę. Przy korzystnych wynikach innych gier już na kolejkę przed końcem są więc pewni gry w ćwierćfinale, o ostatnią przepustkę do drugiej rundy będą bić się Japończycy i Irańczycy. Kanada to zespół solidny, który od takiej właśnie strony zaprezentował się już w meczu z Polakami w niedawnej Lidze Narodów w Rimini. W składzie ma zawodników z przeszłością w PlusLidze, jak Graham Vigrass, Sharone Vernon-Evans czy Nicholas Hoag. W ostatnich 10 latach Kanada nigdy jednak nie wygrała z Polską meczu o stawkę. Niedziela wyłoni także ćwierćfinałowego rywala “Biało-Czerwonych". W grupie B sytuacja jest jednak mocno zagmatwana. Na kolejkę przed końcem trudno przewidywać, na kogo trafią Polacy - jeśli wygrają grupę, ich możliwymi rywalami są Amerykanie, Argentyńczycy, Francuzi, a nawet Brazylijczycy. W spotkaniu z Kanadą nie będzie więc miejsca na kalkulację, choć bardzo możliwe, że Heynen będzie chciał przed decydującymi meczami zrobić przetarcie rezerwowym. Niedziela będzie też dla Polaków generalnym testem przed ćwierćfinałem z powodu pory rozgrywania meczu. Po raz pierwszy na tym turnieju zagrają rano, o godz. 9 czasu tokijskiego. Najprawdopodobniej o tej samej porze rozegrają mecz o awans do strefy medalowej - spotkanie, na które czekają już pięć lat. W Polsce starcie z Kanadą rozpocznie się o godz. 2 nad ranem. Relacja tekstowa w Interii. Damian Gołąb