Damian Gołąb, Interia: Dla pana i pańskich kolegów nowy rok to jubileusz 45-lecia złotego medalu olimpijskiego. Czy w tym roku wreszcie do listy polskich mistrzów olimpijskich w siatkówce dopiszemy nowe nazwiska? Ryszard Bosek, były siatkarz i selekcjoner reprezentacji Polski: Jestem o tym przekonany. Uważam, że nasza reprezentacja jest właściwie jedynym kandydatem do złotego medalu. Pewności sukcesu nigdy nie ma, ale wszystko wskazuje na to, że obecnie jesteśmy najmocniejszą reprezentacją na świecie. Nie mówię, że nam się coś należy, ale powinniśmy zdobyć medal. I to złoty. Oczywiście pod warunkiem, że igrzyska się odbędą, bo to nadal wielka niewiadoma. Dlaczego to dla polskich siatkarzy tak trudny turniej? Na mistrzostwach świata czy Europy w ostatnich latach regularnie zdobywamy medale, a na igrzyskach barierą nie do pokonania jest ćwierćfinał. - To impreza inna od wszystkich pozostałych. Wszyscy mocno “napinają się", by ją wygrać. By dać sobie radę, trzeba mieć dużą odporność psychiczną i trochę szczęścia. Właściwie wszyscy podporządkowują swoje przygotowania pod termin olimpijski. To naprawdę specyficzna impreza. Czasami trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, ale na pewno trudniej wygrać igrzyska niż mistrzostwa świata. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Czym różni się grupa, którą zebrał trener Vital Heynen, od poprzednich zespołów? Dlaczego to ona ma odnieść sukces? - Mamy bardzo dużą grupę zawodników na wysokim poziomie, która tworzy prawdziwy kolektyw. Nasi zawodnicy chyba czują, że warto pracować dla grupy. Powstało przekonanie, że wygrywa się zespołem. I nawet wielcy mistrzowie, tacy jak Wilfredo Leon, Bartosz Kurek czy Michał Kubiak, upatrują sukcesu właśnie w kolektywie. W dodatku dziś już samo dostanie się do dwunastki, która pojedzie na olimpiadę, będzie dużym sukcesem. Tak mocna jest teraz nasza siatkówka. Trener Heynen lubi zaskakiwać swoimi decyzjami. Myśli pan, że grupa ludzi, z której wybierze ostateczną kadrę, jest już ustalona, czy jest tam miejsce na nowe twarze? - Myślę, że podstawą będą doświadczeni zawodnicy. Na mistrzostwach świata młodzi siatkarze w wysokiej formie mogą pokazać się z dobrej strony. Natomiast igrzyska mają to do siebie, że mentalną podstawę zespołu tworzą doświadczeni zawodnicy. Przewrotnie powiem, że często na olimpiadzie najlepiej grają ci, którzy chcą po niej zakończyć karierę, bo mają największą motywację. Na pewno ktoś nowy ma szansę załapać się do drużyny, ale to może być jeden człowiek, raczej nie więcej. Heynen bywa nieprzewidywalny w zachowaniu, ale w planowaniu jest rozsądny. Myślę, że nie zrobi błędu, wystawiając na olimpiadzie kogoś, kto “spali" się psychicznie. Tak było chyba z Piotrem Gabrychem na igrzyskach w 2004 r. Został wtedy okrzyknięty najlepszym graczem w Polsce. Nie miał jednak doświadczenia w reprezentacji, na olimpiadzie poczuł odpowiedzialność za wynik. Trener Heynen potrafi jednak analizować i o tym wszystkim wie. Myślę więc, że specjalnych niespodzianek nie będzie. Oczywiście poza nazwiskami, które nie zmieszczą się w kadrze. Mamy przecież mnóstwo dobrych przyjmujących czy środkowych. Ale zakładam, że trener i tak postawi na doświadczonych, z którymi już wygrywał. Leon, Kubiak, Śliwka, Kwolek, Szalpuk, Bednorz, a może świetnie radzący sobie w lidze Semeniuk? Już tylko wśród przyjmujących trzeba będzie dokonać trudnego wyboru. - Tak, ale taki komfort chciałby mieć każdy trener. Nie chcę tutaj zwalać na niego winy, ale jeśli ktoś może się pomylić i w efekcie nie zdobędziemy medalu, to tylko trener. On decyduje o składzie i wszystkim. Jeśli ktoś ma się pomylić, to tylko on.