Michalik, brat brązowej medalistki z Rio de Janeiro Moniki, osiągnął życiowy sukces. W turnieju przegrał tylko jedną walkę - z późniejszym złotym medalistą. Obrycki przyznał, że jego zawodnik w trakcie turnieju w Tokio był w świetnej formie. "Pierwszej walki z Tunezyjczykiem byłem pewny, o ile w sporcie można być czegoś pewnym. Z kolei obawiałem się drugiego rywala Amerykanina Tracy Hancocka. On wcześniej pokonał bardzo mocnego Serba, ale widziałem też, że Tadek jest w 'gazie'. I bardzo dobrze psychicznie nastawiony" - powiedział prezes. W półfinale poznaniak zmierzył się z utytułowanym Rosjaninem Musą Jewłojewem i przegrał 1-7. Obrycki nie ukrywa, że Rosjanin był poza zasięgiem rywali. W meczu o brąz zmierzył się z Węgrem Alexem Gergo Szoke. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Tokio 2020. "Bałem się, czy Tadek nie odda inicjatywy" "To młody chłopak, dobrze pracujący na rękach 'w stójce'. Bałem się, czy Tadek nie odda mu inicjatywy w pierwszej rundzie i wytrzymałością będzie chciał wygrać tę walkę. Od pierwszej minuty to jednak nasz zawodnik chciał pokazać, że jest aktywniejszy. Rywal nie odrobił lekcji, bo powinien wiedzieć, że Tadek 'zbiera' tę rękę. Zagapił się, a Tadek zrobił akcję kończącą pojedynek" - wyjaśnił. 30-letni Michalik pochodzi z bardzo licznej rodziny, ma ośmioro rodzeństwa i praktycznie niemal każdy trenował zapasy. Brązowy medalista olimpijski zaczynał karierę w Orlętach Trzciel pod okiem trenera Mieczysława Kurysia. Na czas nauki w szkole średniej przeniósł się do Agrosu Żary, a 11 lat temu trafił do KS Sobieski Poznań. Obrycki przyznał, że Michalik wcale nie zapowiadał się na wybitnego zapaśnika. "Wcale nie był obdarzony jakimś wielkim talentem. Jego rówieśnicy wygrywali z nim, a Tadek do juniora młodszego nie odnosił żadnych sukcesów, nie był nawet mistrzem Polski w tych młodszych kategoriach wiekowych. On był człowiekiem, który malutkimi kroczkami, niczym żółw szedł do przodu, nie zrażał się niepowodzeniami. Był niezwykle pracowity i zdeterminowany" - opowiadał. Pod koniec pobytu w Żarach zawodnik zaczął się coraz szybciej rozwijać. "Nie chcę, żeby to było odebrane jako chwalenie się, ale u nas dostał tych przysłowiowych skrzydeł, zaczął jeździć na zgrupowania kadry. On sam też w końcu uwierzył, że ta ciężka praca w końcu przyniesie efekt" - przyznał. Tadeusz Michalik "na pewno nie zawiesi butów na kołku" Obrycki jest także trenerem w KS Sobieskim i Michalik też trafił pod jego opiekę. "Tak do końca nie dociera do mnie jeszcze ten sukces. To jest coś wspaniałego zobaczyć zawodnika, którego kiedyś się trenowało, zdobywającego medal olimpijski. W naszym klubie mamy taką zasadę, że przekazujemy zawodnika z jednej grupy do drugiej, tak, żeby spotkał na swojej drodze jak najwięcej trenerów. Po prostu każdy ze szkoleniowców coś od siebie dodaje" - wyjaśnił. Zapaśnik KS Sobieski kwalifikację na igrzyska wywalczył w 2019 roku. Ale przed rokiem nad jego karierą nadciągnęły ciemne chmury. Musiał przejść zabieg ablacji serca, bowiem stwierdzono u niego arytmię. Był operowany dwukrotnie, bowiem pierwsza operacja nie przyniosła spodziewanego efektu. "Niektórzy by się załamali, powiedzieliby, że 'los im nie sprzyjała' i by zrezygnowali. Ale nie on" - zaznaczył Obrycki. Jego zdaniem Michalik nie osiągnął jeszcze apogeum swoich możliwości. "Ma dopiero 30 lat, a w tej kategorii wagowej można spokojnie walczyć do czterdziestki. Na pewno nie zawiesi butów na kołku, a ten medal doda mu na pewno skrzydeł" - podsumował prezes poznańskiego klubu.