O ile mecz z Iranem mógł zasiać wśród polskich kibiców ziarno niepokoju o formę drużyny Vitala Heynena, o tyle spotkanie z Włochami sporą część tych wątpliwości rozwiało. W starciu z teoretycznie najmocniejszym grupowym rywalem Polacy nie grali może perfekcyjnie, ale szybko zrzucili z siebie nerwowość z pierwszego meczu i wygrali bez straty seta, przy okazji awansując na trzecie miejsce w tabeli. Na nią na razie “Biało-Czerwoni" nie zerkają, bo mimo porażki z Iranem wciąż jak najbardziej realny jest awans do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie. Przede wszystkim jednak na lepsze nastroje w drużynie przełożyła się zdecydowanie lepsza dyspozycja właściwie wszystkich jej członków. Przeciwko Włochom na dobrym poziomie zagrał Paweł Zatorski, poprawił się też zastępujący kontuzjowanego Kubiaka Aleksander Śliwka. Przyjmujący nie ukrywał, że przed starciem z Italią w drużynie nie było wesoło. - Byliśmy bardzo zdenerwowani tym obrotem spraw. Nie chcieliśmy przegrać tego meczu. Wiadomo, że jesteśmy bardzo ambitnymi ludźmi. Trzeba było zewrzeć szyki - opowiadał. Polska - Wenezuela. #GangŁysego zainspirował kibiców Mecz z Włochami był jednak przede wszystkim koncertem Bartosza Kurka. Siatkarz, który ostatni sezon spędził w japońskim Wolf Dogs Nagoya, na tokijskim parkiecie czuje się jak ryba w wodzie. W poniedziałek skończył 12 z 19 ataków, spychając w cień atakującego rywali Iwana Zajcewa. Podczas gdy ten po meczu z wściekłości niemal rozniósł strefę wywiadów, Kurek dał się zapamiętać z charakterystycznej miny, z którą świętował kolejne punkty. Ten kadr z meczu z Włochami szybko wychwycili kibice. Na efekty nie trzeba było długo czekać - w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Twitterze, zaroiło się od profili kibiców, którzy jako awatar ustawili sobie właśnie zdjęcie 32-letniego siatkarza. Podobnie postąpiły kluby PlusLigi oraz kilku znanych dziennikarzy z Jerzym Mielewskim i Markiem Magierą z Polsatu Sport na czele. Do akcji oznaczonej hashtagiem #GangŁysego przyłączyli się też m.in. Jakub Kochanowski czy Karol Kłos. Polska - Wenezuela. Szansa dla rezerwowych? Choć Kurka w Tokio roznosi energia i absolutnie nie wygląda na człowieka, który potrzebowałby odpoczynku, bardzo możliwe, że w środę dostanie od trenera chwilę wytchnienia. Najbliższy rywal Polaków, czyli Wenezuela, jest bowiem najsłabszą drużyną w grupie A. W dwóch pierwszych spotkaniach w Tokio nie udało jej się wygrać ani jednego seta. Zespół, który w przeszłości regularnie rywalizował w Lidze Światowej - w 2005 roku ukończył nawet rozgrywki na siódmym miejscu - od kilku lat wyraźnie odstaje od światowej czołówki. Gdy mierzył się z Polską w czasie mistrzostw świata w 2014 r., przegrał 0-3. Rozwojowi sportu nie sprzyjają problemy wewnętrzne, z jakimi boryka się kraj. Przyczyniły się z pewnością do tego, że Wenezuela przysłała na igrzyska tylko 43 sportowców. To najmniej liczna olimpijska reprezentacja tego kraju od 20 lat. Inna sprawa, że sytuację w kraju świetnie ilustruje fakt, że wenezuelski bokser Eldric Sella Rodriguez startuje w Tokio w reprezentacji uchodźców. Siatkarze też nie są wolni od zmartwień - w drodze do Japonii musieli zmierzyć się z problemami logistycznymi. “Biało-Czerwoni" są więc zdecydowanymi faworytami spotkania, dlatego Heynen może dać szansę siatkarzom, którzy dotąd grali w Tokio mniej - zwłaszcza Kamilowi Semeniukowi i Łukaszowi Kaczmarkowi. Dyspozycja tego pierwszego może być w tym turnieju języczkiem u wagi z powodu kontuzji Kubiaka. Kapitan polskiej kadry cierpi przez problemy z plecami, więc pole manewru Heynena na przyjęciu jest na razie ograniczone. Początek spotkania Polska - Wenezuela w środę o godz. 9.25, relacja tekstowa w Interii. Gdzie i kiedy kibicować Polakom? Sprawdź terminarz igrzysk olimpijskich Damian Gołąb