Na igrzyskach w Tokio wspinaczka odbywała się w ramach kombinacji łączącej trzy konkurencje: bouldering, prowadzenie oraz czasówkę. O ile w dwóch pierwszych Polka radzi sobie bardzo przeciętnie, o tyle w tej ostatniej nie ma sobie równych.Polka jest bowiem dwukrotną mistrzynią świata, a teraz także... rekordzistką świata. W finale wspinaczki Mirosław uzyskała 64 punkty - tyle samo ile Japonka Akiyo Noguchi, która wywalczyła brąz. O tym, że Japonka została sklasyfikowana przed Polką zadecydowało to, że była od niej lepsza w dwóch konkurencjach (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ - kliknij). Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! Tokio 2020 - wspinaczka. Aleksandra Mirosław zrealizowała swój plan - Do Tokio jechałam po finał i rekord olimpijski, a wracam z 4. miejscem i rekordem świata. Lepszego miejsca do jego bicia nie mogłam sobie wyobrazić. Ze swoich pierwszych igrzysk olimpijskich wracam spełniona i dumna z siebie - napisała Mirosław w swoich mediach społecznościowych.- Wielu mówi, że do medalu zabrakło niewiele - jedna zona lub trzy, czy pięć chwytów, ale uwierzcie mi, że to bardzo dużo. Nie będę nikogo przekonywać, że w każdą konkurencje włożyłam całe serce i wszystkie swoje siły, ale tez znam swoje możliwości i ograniczenia. Dla mnie bouldery były kosmiczne. A lina? Nigdy nie byłam tak zestresowana wychodząc na ta konkurencje. Wiedziałam jaka jest stawka i o co walczę, zrobiłam błąd... Od zawsze byłam sprinterką i to właśnie bycie najlepszą w mojej dyscyplinie dało mi w ogóle prawo startu na igrzyskach olimpijskich, a finalnie zajęcie w nich czwartego miejsca. Jeszcze cztery miesiące temu zastanawiałam się, czy w ogóle dam radę wrócić do jakiejkolwiek formy po kontuzji palca, przez która wypadłam z treningów na kilka miesięcy. To, ile pracy włożyliśmy w te przygotowania, ile nas to kosztowało, ile trudnych decyzji musieliśmy podjąć i ile zaryzykować wiem tylko ja i Mateusz (trener i mąż Aleksandry - przyp. red.). I właśnie dlatego z Tokio wracam z uśmiechem na twarzy, pełna satysfakcji i myślami skierowanymi na Paryż, bo tam, żeby zdobyć medal, nie będę musiała już liczyć tylko i wyłącznie na szczęście, a przede wszystkim na swoje umiejętności - dodała.Przypomnijmy, że w 2024 roku na igrzyskach w Paryżu wspinaczka na czas będzie stanowiła oddzielną konkurencję.- Na koniec chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy trzymali kciuki, za wszystkie gratulacje i wiadomości. Nie jestem w stanie odpisać na wszystkie, ale cały czas staram się odpowiedzieć na jak największa liczbę! Cieszę się, że wspinanie tak dobrze przyjęło się wśród szerszej publiczności i czuję ogromna radość z tego, że mogłam reprezentować Polskę na igrzyskach w Tokio i przyczynić się do popularyzacji dyscypliny, która kocham - zakończyła swój wpis nasza reprezentantka. TB