Jak długo pracowała Pani na tę kwalifikację? Od kiedy trenuje Pani strzelectwo? Do klubu WKS Śląsk Wrocław zapisałam się w 2013 roku, ale dopiero od 2018 zaczęłam intensywniej trenować. Wcześniej, z racji mojego miejsca zamieszkania, szkoły i dojazdów była to tylko zabawa. Ta dyscyplina kojarzy się z doświadczeniem, którego Pani brak. Nie brakuje za to sukcesów. Jaka jest Pani tajemnica? Szczerze mówiąc, głównie to dzięki obserwacji starszych, bardziej doświadczonych zawodników z innych krajów. Analiza ich startów, oglądanie finałów, rozmowa i pytania, co i jak robić w czasie zawodów. Jest Pani liderką światowego rankingu. To dodatkowy stres czy handicap? To bardzo miłe, że jestem liderką, to budujące, ale nie ma wpływu, na mój start w Tokio. Nie ma żadnej dodatkowej presji, żeby pokazać, że jestem pierwsza w rankingu. Jadę na igrzyska wykonać swoją robotę jak najlepiej, a resztę policzy za mnie tablica. W strzelectwie wszystko może zmienić się w ciągu mrugnięcia okiem. Tokio 2020: Na czym polega trap? Na czym dokładnie polega trap? Jest to strzelanie do rzutków. Mamy dziewięć różnych schematów. Rzutki lecą prosto, w lewo lub w prawo, pod różnym kątami, w zależności od schematów są różne ustawienia. Nie wiemy, jaki rzutek wyleci, co wylosuje nam komputer. Rzutek wyskakuje z prędkością prawie 120km/h i ma dolot około 75 m. Mamy pięć serii po 25 strzałów w kwalifikacjach. Po serii 25 rzutków finałowych odpada zawodniczka nr 6, następnie po każdych pięciu rzutkach odpada kolejna, aż zostają dwie i strzelają ostatnie 10 rzutków, aby rozstrzygnąć kto ma złoto, a kto srebro. Jak wygląda trening w tej dyscyplinie? Jakie cechy musi mieć dobry strzelec? Przede wszystkim, jak w każdym sporcie, trzeba dbać o sprawność fizyczną. Treningi siłowe i wytrzymałościowe mamy w okresie jesienno-zimowym. Na wiosnę zaczynamy treningi biegowe i lżejsze, ogólnorozwojowe, bez użycia ciężarów. No i treningi strzeleckie z większą lub mniejszą liczbą amunicji. Od 125 do 350 sztuk amunicji na trening. To droga dyscyplina? Muszę powiedzieć, że tak. Sprzęt, rzutki, amunicja niestety kosztują. Jeśli nie ma się wsparcia sponsorów, nie jest się w kadrze narodowej, jest ciężko. Kluby cienko przędą, starają się pomóc, ale czasy świetności, które były kiedy ja zaczynałam, się skończyły. Teraz kluby nie mają już takich finansów i jest dużo trudniej. Kosztowna dyscyplina Ile kosztuje sama broń? Jaką obecnie Pani dysponuje? Zwykła broń, do strzelania amatorskiego, to wydatek około 8-10 tysięcy złotych. Jeśli mówimy o broni, z której strzelamy na zawodach, na arenie międzynarodowej, to koszt od 25 tysięcy złotych wzwyż, w zależności od marki, specyfikacji i kolby. Moja obecna broń to Perazzi MX 2000, kupiona z własnej kieszeni. A jak jest ze sponsorami? W Polsce bardzo ciężko o sponsorów, chyba, że ma się znajomych, którzy zrobią ukłon w stronę sportowca i mają w swojej firmie środki, które mogą mu poświęcić. Głównie pojawiają się sponsorzy zagraniczni, marki broni, amunicji, odzieży czy maszyn. Trzeba jednak pokazać się na międzynarodowej arenie i ktoś musi uznać, że warto w danego zawodnika zainwestować. Ja duże wsparcie dostałam od Perazziego, jestem kontraktowym zawodnikiem tej marki. Dostałam również nową broń, z którą będę pracować od przyszłego roku. Wspiera mnie także producent amunicji RC, który dostarcza mi chociażby zapas na cały rok, dzięki czemu nie muszę się martwić o zakupy z własnych środków. Strzelectwo kojarzy się z myślistwem. Pani również poluje? Tak, jestem myśliwym od trzech lat. Wcześniej jeździłam z tatą jako obserwator. Poluję głównie na ptactwo i większe dziki, moja największa zdobycz to dzik pod 90 kilogramów. Nie mam uprawnień selekcjonera, tak że nie mogę polować np. na jelenie czy rogacze. Przez wiele lat myślistwo było w naszym kraju postrzegane jako szlachetne zajęcie, ale ostatnio ma złą prasę. Jak Pani do tego podchodzi? Nie uważam, że to coś złego. To, jak zostało przedstawione myślistwo, to moim zdaniem duże nadużycie. Ludzie niemający pojęcia o tej kulturze, o tym, co myśliwi naprawdę robią, nie powinni się wypowiadać. To nie tylko polowanie i pozyskiwania zwierzyny, ale też dokarmianie, dbanie o ochronę pól rolników, żeby zwierzyna nie zdewastowała zbiorów, ochrona drzew, dbałość o lasy. To wszystko robią myśliwi, którzy nie dostają nic w zamian. Osoby, które wypowiadają się na temat myślistwa, powinny najpierw zadbać o nabycie odpowiedniej wiedzy. Czasem pojawiają się wiadomości o nieetycznych czynach myśliwych, ale w każdej grupie pojawiają się takie wypadki. To nie oznacza, że wszyscy myśliwi są tacy. Nie można do jednego worka wrzucać wszystkich, na przykładzie jednej lub dwóch osób. Od taekwondo do strzelectwa Oprócz uprawiania sportu jest Pani również studentką. Da się to pogodzić? Studiuje w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu. Rektor i mój opiekun na uczelni robią duży ukłon w moją stronę. Wykładowcy wiedząc, że jestem w kadrze olimpijskiej, zgadzają się na oddanie pracy zaliczeniowej z opóźnieniem czy też żebym podchodziła do egzaminów po powrocie z zawodów czy zgrupowania. Tak że tutaj wielkie dziękuję z mojej strony. Jestem bardzo dobrze zorganizowaną osobą i pogodzenie nauki i sportu nie jest dla mnie problemem. Teraz zresztą mamy system nauczania online i mogę włączyć zajęcia na laptopie w domu, potem pójść na trening i nie muszę tracić czasu na dojazdy. Na tę chwilę to plus, choć już bardzo chciałabym wrócić na uczelnię, bo jednak kontakt z innymi studentami, znajomymi jest dużo lepszy, niż spędzanie całego dnia przed ekranem. Przy tych wszystkich zajęciach zostaje czas na hobby? W tym roku ciężko mi cokolwiek innego robić, bo cały czas wyjeżdżam na zawody i zgrupowania, bo nie mam za dużo czasu. Przygotowania do igrzysk zabierają mój cały wolny czas. Jeśli już go mam, strzelam z łuku bloczkowego. Z moimi znajomymi, w ramach relaksu, w weekendy, to sprawia mi radość. Nie licząc oczywiście czytania książek. I snu! Trenowała Pani również taekwondo, była nawet w kadrze Polski. Skąd taki rozstrzał zainteresowań? Taekwondo się zaczęło, kiedy w mojej wiosce pojawił się trener Adrian Iwanowski, który założył klub. Poszłam na jedne, drugie zajęcia i spodobało mi się. Zaczęłam trenować coraz więcej. Umożliwiło mi to rozwój fizyczny, bo miałam trochę problemy z wagą, kiedy byłam młodsza. Taekwondo mnie z tego wyprowadziło. Niestety potem zaczęłam chodzić do liceum we Wrocławiu i nie miałam już możliwości uczęszczać na zajęcia, bo odbywały się o godzinie 16, kiedy ja kończyła dopiero lekcje. Dlatego moja przygoda z tą dyscypliną się skończyła.