Piotr Małachowski zakończy bogatą karierę w przyszłym miesiącu, podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. - To nie jest tak, że z dnia na dzień podjąłem taką decyzję lub zostałem zmuszony do niej przez kontuzję. Teraz tylko czeka mnie dopięcie kariery, ostatni start - stwierdził. Dodał też, że już od dwóch lat oswajał się z myślą o zakończeniu kariery. Paweł Czado: Koniec kariery tuż-tuż. Czuje pan bardziej satysfakcję czy żal, że to już koniec?Piotr Małachowski: - Muszę się przyznać, że nie chce mi się już jeździć na zawody i rzucać 62 metry. Coś się skończyło. Gdybym jeździł na zawody i rzucał 66-67 m - to wtedy byłoby mi przykro. Ale ja rzucam teraz 62 m i sam już nie mam z tego satysfakcji. Trzeba dać szansę innym - młodym zawodnikom - takim, którzy wszystko mają przed sobą, takim, którzy mają coś do udowodnienia.Wcześniej zdobył pan wiele medali więc satysfakcję też chyba pan odczuwa? - Oczywiście, że tak. Wiele osób mi mówiło: "aj, przegrałeś złoty medal olimpijski w Rio w ostatnim rzucie"... Nie ma we mnie złości. Ja uważam, że wygrałem i wywalczyłem ten medal. Zapraszam każdego kto by chciał wystąpić na igrzyskach olimpijskich żeby wystąpił i przekonał się jak to jest ciężko zdobyć medal... Nawet brązowy. Znam wielu zawodników z wieloma tytułami mistrzów świata, którzy nigdy nie zdobyli żadnego medalu olimpijskiego i dużo by oddali żeby mieć nawet brąz. Mimo niepowodzenia w Tokio jestem spełniony: mam dwa srebrne medale igrzysk olimpijskich, medale mistrzostw świata i Europy, kilka świetnych rezultatów... 71 metrów przerzucone więc jestem spełnionym w stu procentach tatą, mężem i ojcem [w tym momencie Piotr Małachowski z uśmiechem głaska syna po głowie, przyp.aut.].Nieprzypadkowo zakończy pan karierę na Stadionie Śląskim podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej? To była ważna dla pana osoba...- Kamila była związana ze mną przez wiele lat przygody ze sportem. Te same zgrupowania, te same zawody w kraju i zagranicą. Pamiętam moją pierwszą rozmowę z Kamą po tym jak zdobyłem medal na igrzyskach w Pekinie. Udzieliła mi wtedy wielu cennych rad, cennych ostrzeżeń, w które początkowo nie chciałem wierzyć, a które potem wszystkie się sprawdziły. Potem przekonałem się, że miała rację... Dlatego nie wyobrażam sobie, że mógłbym kończyć karierę gdzie indziej niż na Memoriale Kamili Skolimowskiej. A do tego wszystko odbędzie się na Stadionie Śląskim. Nie mogłem wymarzyć sobie tego lepiej, tu są świetni kibice. Nawet w czasach koronawirusa kiedy wiedzieli, że nie wejdą na stadion, starali się być przynajmniej w jego pobliżu, przynajmniej przez chwilę zobaczyć sportowców, udzielić wsparcia. To rzadko spotykane. Co pan będzie robił teraz? Wiadomo, że rodzina będzie mogła panem się nacieszyć. Ale co dalej: będzie chciał pan zostać przy sporcie? - Zobaczymy. Chciałbym zostać przy sporcie, ale rzeczywiście chciałbym też poświęcić teraz więcej czasu mojej rodzinie. Ponad 250 dni w roku poza domem... Sport był całym moim życiem, sprawiał mi przyjemność. Ja nie szedłem do pracy, szedłem na trening z miłości. To zawsze sprawiało mi ogromną frajdę. rozmawiał: Paweł Czado