Paweł Fajdek wreszcie sięgnął po upragniony olimpijski medal. Ten daje mu w przyszłości pewną olimpijską emeryturę. Rzutem na odległość 81,53 w Tokio zapewnił sobie stabilizację i spokój w dalszej karierze. - W ostatnich latach musiałem w sobie zwalczyć wiele emocji i przekształcić je w coś pozytywnego. Po wywalczeniu medalu spadł mi z serca ogromny kamień i odczuwam spokój. Bardzo cieszę się z tego olimpijskiego medalu, pomimo tego, że Norweg, który zdobył srebrny medal sprawił ogromną niespodziankę. Ten medal otwiera mi największe drzwi w życiu. Wiem, że moja kariera może teraz nabrać jeszcze większego rozpędu - mówi nam 32-letni młociarz. Paweł Fajdek po raz pierwszy na igrzyskach wystąpił w 2012 roku w Londynie. Już wtedy był faworytem do wywalczenia olimpijskiego medalu, ale się nie udało, podobnie jak cztery lata później w Rio de Janeiro. Aby stanąć na podium igrzysk musiał czekać aż dziewięć lat. - Ja się nawet śmiałem z tego, że skoro ciąża trwa dziewięć miesięcy to mój medal wykluwał się dziewięć lat. Mam nadzieję, że następny za trzy lata w Paryżu będzie już złoty, czyli taki jaki sobie wyśniłem i o jakim marzę. Zrobię wszystko, aby tak się stało. Do tego czasu będziemy mieć dwukrotnie mistrzostwa świata oraz mistrzostwa Europy. Będzie okazja, aby w dalszym ciągu młodszym zawodnikom ucierać nosa, bo dobijają się do czołówki bardzo mocno i agresywnie. Razem z Wojtkiem Nowickim będziemy jednak starali się, aby nie oddać tego złotego medalu wywalczonego przez Polaka. Będziemy chcieli stanąć na dwóch najwyższych stopniach podium, tak jak to było podczas mistrzostw świata w Berlinie. - Mamy też plan, żeby być najlepszymi na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Stanach Zjednoczonych w Oregonie, przy okazji chcemy pobić rekordy życiowe i Polski. Ale wiemy, że czeka nas niezwykle trudne zadanie. Amerykanie będą chcieli nas zmieść z tego podium - dodaje. Paweł Fajdek: Chcę pobić rekord świata Czterokrotny mistrz świata zamierza wystartować jeszcze na dwóch igrzyskach olimpijskich. W 2028 roku będzie miał 39 lat. - Taki jest plan, choć wiadomo, że dużo zależy od zdrowia. Ja po ostatnich ciężkich dla mnie latach w końcu doprowadziłem swój organizm do stanu używalności. Zdrowie jest odbudowane, choć nie w stu procentach, tak jak bym tego oczekiwał. Niestety, podczas lat treningów niszczymy swoje organizmy i one potrafią się buntować. Ja na szczęście te problemy zdrowotne mam już za sobą i w najbliższych trzech latach będę w stanie wykonywać większe ilości rzutów. Zawsze myślałem o tym, żeby mieć taki sezon w którym mógłbym powalczyć o zbliżenie się do pobicia rekordu świata ( w 1986 roku ustanowił go reprezentant ZSRR Jurij Siedych w Stuttgarcie, rzucając 86,74, przyp. red.) - zakończył podopieczny Szymona Ziółkowskiego. Urodzony w Świebodzicach zawodnik jest rekordzistą Polski, do niego należy też 10. wynik w historii. W 2015 roku w Szczecinie rzucił młotem ważącym 7,26 kilograma na odległość 83,93. Po raz ostatni w tym roku w Polsce, zawodnik AZS-u AWF-u Katowice wystąpi 5 września na Stadionie Śląskim w Chorzowie podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. W połowie września planuje wyjechać do Kenii. Tam chciałby połączyć krótką wycieczkę i odpoczynek z udziałem w ostatnich w tym roku zawodach. Z Pawłem Fajdkiem rozmawiał Zbigniew Czyż