Zbigniew Czyż, Sport.Interia.pl: Wywalczone mistrzostwo Polski pod koniec czerwca w Poznaniu i wynik 82.82, a także zwycięstwo w dobrym stylu w środowym Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy mogą chyba napawać dużym optymizmem tuż przed igrzyskami? Paweł Fajdek: Tak, zawody w Poznaniu nie były łatwe, to był długi konkurs, można powiedzieć taki trochę olimpijski. Udało się mi odpowiednio zmobilizować i rozkręcić w ostatniej szóstej kolejce rzutów. To był dla mnie naprawdę wspaniały rezultat. Teraz skupiam się już tak naprawdę na finiszu przygotowań do Tokio. To już ostatnia prosta. Kiedy rozmawialiśmy po raz ostatni w Spale w maju, mówił pan, że forma ma iść w górę i rzeczywiście postępy widać. Na ile procentowo określiłby pan teraz swoją dyspozycję? - Nie chciałbym tego robić, natomiast uważam, że mogę jeszcze dalej rzucać. Przede mną jeszcze kilka startów przed igrzyskami w mocnej obsadzie i zobaczymy, jak będę się prezentował. Będę dawał z siebie jeszcze więcej, miejmy nadzieję, że ze skutecznością stuprocentową. Jest pan obecnie na listach światowych numerem jeden w tym sezonie, na miejscu numer trzy jest Wojciech Nowicki. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby dwóch Polaków zdobyło medale w Tokio. - Z takim właśnie nastawieniem jedziemy do Japonii. Najlepiej byłoby, gdybyśmy zajęli dwa pierwsze miejsca na podium. Będzie ciężko, nawet niesamowicie ciężko. Widać, że Amerykanie bardzo mocno popracowali i już szykują się na przyszłoroczne mistrzostwa świata, które odbędą się na ich ziemi w stanie Oregon. My będziemy walczyć na igrzyskach na 110 procent a nawet na 120 jak trzeba będzie. Trzymajcie za nas kciuki i życzcie nam dużo zdrowia w tych ostatnich tygodniach przygotowań. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Przez pewien okres przebywaliście w tym samym czasie na zgrupowaniu w Spale z Wojciechem Nowickim, taka wewnętrzna polsko-polska rywalizacja chyba tylko pomaga i jeszcze bardziej nakręca do jeszcze bardziej wytężonej pracy? - To prawda, że przebywaliśmy razem, ale się nie widywaliśmy. Staramy się trenować osobno. Ja jestem zawodnikiem mocno indywidualnym, lubię spokój, nie lubię zbyt dużego zamieszania w momencie, gdy muszę się skupić na zadaniu. Wojtek trenuje zazwyczaj z Joanną Fiodorow. Teraz już się rozjechaliśmy i zobaczymy się dopiero na zgrupowaniu w Japonii. Nad jakimi elementami będzie pan pracował w najbliższych tygodniach, żeby w końcu wywalczyć olimpijski medal, a najlepiej złoty? - Chcę jeszcze popracować nad czuciem sprzętu i czuciem własnego ciała. Odpuściliśmy już mocniejszy trening, jest coraz lepiej. Coraz bardziej "dogaduję się" ze sprzętem i trzeba to utrzymać. Nie można się teraz zamęczyć. Trzeba się dopieścić i dmuchać na zimne, żeby już nic złego po drodze się nie stało. Jak będą wyglądać najbliższe tygodnie dla Pawła Fajdka? - Robimy jeszcze jedno krótkie zgrupowanie w Cetniewie, które jest połączone ze startem w Festiwalu Rzutów Kamili Skolimowskiej (12 lipca). Nie chcemy już się nigdzie indziej przemieszczać po Polsce, żeby nie tracić czasu i energii. Chcemy też trochę odpocząć przed wylotem do Japonii, bo też nie wiemy do końca, jak sytuacja będzie wyglądać na miejscu. Pana trener Szymon Ziółkowski ma na koncie złoty medal igrzysk olimpijskich zdobyty w Sydney w 2000 roku. Uspokaja trochę na bazie swoich doświadczeń przed tym być może najważniejszym dla pana startem w życiu? Jest pan czterokrotnym mistrzem świata, ale wciąż nie ma tego upragnionego medalu zdobytego na igrzyskach. - Nie wiem, czy musi uspokajać. Trzeba byłoby o to jego zapytać (śmiech). Z Pawłem Fajdkiem w Warszawie rozmawiał Zbigniew Czyż Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo!