"Kwiato", który w swoim dorobku ma między innymi wywalczone w 2014 roku mistrzostwo świata był liderem drużyny. Maciej Bodnar i Rafał Majka w perfekcyjny wręcz sposób przeprowadzili go przez pierwsze 200 kilometrów trasy, zostawiając dopiero, gdy rozpoczęła się kluczowa rozgrywka. Na bardzo wymagającym podjeździe Mikuni 31-latek był jednym z najsilniejszych. Po jego pokonaniu kilukrotnie próbował atakować i zgubić swoich przeciwników. Ostatecznie to oni zgubili jego - przy ostatniej, możliwej okazji. Co musi czuć Kwiatkowski, który do startu przygotowywał się od miesięcy? Który imitował panujace w Japonii warunki trenując w saunie? Który w ostatnim tygodniu Tour de France, obok pracy na rzecz liderów "przestawiał" się już na dalekowschodni zegar i budził się o czwartej nad ranem? Miał wszystko, by sięgnąć po krążek: moc, zmysł taktyczny, warunki. Na podjazdach udowadniał, że jest jednym z najmocniejszych.A jednak się nie udało.W Polsce jego wynik szybko pójdzie zapewne w zapomnienie - zwłaszcza, gdy któryś z naszych reprezentantów sięgnie po medal w innej dyscyplinie. Na igrzyskach liczą się medale - a tego zabrakło. Nikogo nie boli to tak bardzo, jak zawodnika z Chełmży. Nie może jednak mieć do siebie żadnych pretensji. Czego mu zabrakło? Po prostu - szczęścia.Sam atakował kilkukrotnie licząc, że przeciwnicy nie zdążą się w porę zorganizować z pogonią. Rywale wyczuli jednak, że tego dnia na "Kwiato" trzeba mieć baczne oko. Szczególnie zaciekle pilnował go Wout van Aert - zdobywca srebrnego medalu. Kiedy 12 kilometrów od mety to przeciwnicy szarpnęli, wykorzystując ostatni, delikatny podjazd, w baku Polaka było już pusto. Znając charakter Kwiatkowskiego, do kolejnego startu - za trzy lata, w Paryżu - podejdzie jeszcze bardziej zmotywowany. Choć będzie mieć wtedy 34 lata, z pewnością pojedzie tam w jednym celu - zdobycia krążka. I oby wtedy odniósł upragniony sukces. Tokio 2020 - bądź z nami na Igrzyskach Olimpijskich! Sprawdź