Starty Otowskiego zaplanowane są na 25 sierpnia (100 m grzbietowym- godz. 02:43 eliminacje, ew. 10:31 finał), 29 sierpnia (200 m dowolnym eliminacje 03:50, ew. finał 12:08) i 2 września(50 m grzbietowym - 03:29 eliminacje, ew. 11:40 finał) Andrzej Klemba, Interia.pl: Na stronie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiej w twojej sylwetce jest wpisane zaskakujące motto: "Mocniej nogi". Odważnie jak na sportowca, który jeździ na wózku... Kamil Otowski: Kiedy wypełnialiśmy ankietę dla PKPOl na zgrupowaniu w marcu w Bydgoszczy jeszcze nie wierzyłem, że pojadę na igrzyska. "Mocniej nogi" to cytat mojego trenera. On często tak właśnie krzyczał do zawodników, którzy poruszają się na wózkach. To taki trochę nasz żargon. Spodobało mi się, bo pokazuje trochę sarkazmu i dystansu do samego siebie. Nie jestem człowiekiem, który zamartwiałby się niepełnosprawnością. Raczej zacieśniam więzi, sam z siebie żartuję, by inne osoby w moim otoczeniu czuły się swobodnie. Dla mnie to jest normalne, bo właściwie nie znam innego życia. To motto ma też podkreślać, że nie ma rzeczy niemożliwych i trzeba przełamywać wszelkie bariery. Mówisz, że nie znasz innego życia jak osoby z niepełnosprawnością ruchową - polineuropatia obwodowa to choroba wrodzona? - Właściwie cierpię na nią prawie od urodzenia. Po urodzeniu dostałem 10 na 10 w skali Apgar. Po głębszych analizach i przemyśleniach wydaje mi się, że po szczepionce zacząłem mieć problemy z równowagą. Jestem prawdopodobnie jednym przykładem na kilka milionów osób. Choroba nie postępowała szybko - grałem w piłkę, jeździłem na rowerze, ale w wieku 11-12 lat musiałem już nosić ortezy. Potem pamiętam wyjazd na wakacje na Teneryfę. Ciocia zaproponowała, by wziąć wózek, bo wtedy będzie mi łatwiej. W wieku 14 lat już na stałe na nim usiadłem. Na początku jeszcze sam z niego wstawałem, ale teraz już nie. Jak zaczęła się przygoda z pływaniem? - Na wakacjach w Egipcie. Miałem z osiem lat. Na początku nie umiałem się utrzymywać na powierzchni, więc ciągle tylko nurkowałem. Potem ojciec mojego przyjaciela, który był też moim rehabilitantem wymusił na mnie, że będę mu przynosił bilety z basenu. I dał numer telefonu do trenera. I już po pierwszym treningu stwierdził, że mam potencjał, by osiągnąć sukces w sporcie paraolimpijskim. Tak się zaczęło. I rzeczywiście szybko przyszły pierwsze sukcesy: mistrzostwo Polski, mistrzostwo świata juniorów. Od tej pory zacząłem jeździć na największe imprezy. Na Igrzyska Paraolimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 roku jednak nie dało się zakwalifikować. - Byłem pierwszy, który znalazł się poza burtą igrzysk. Wydaje mi, że wtedy byłem w szczytowej formie, bo osiągałem najlepsze wyniki. Na krajowych zawodach, na których ogłoszono nominacje, okazało się, że nie jadę. Łezka mi się zakręciła w oku. Ze sportowej złości popłynąłem najszybciej w karierze. To mnie też zmotywowało, bo w 2017 roku w mistrzostwach świata trzy razy byłem czwarty. W międzyczasie mój stan zdrowia się pogorszył i z klasy startowej S3, trafiłem do S2. Teraz jednak się udało i zadebiutujesz w Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio. - Gdy wybuchła pandemia miałem czas, by trochę odsapnąć od pływania. Potem wróciłem silniejszy zwłaszcza mentalnie. To sprawiło, że poprawiłem wyniki i wywalczyłem kwalifikację. Będę miał przyjemność ścigać się na trzech dystansach: 50 i 100 metrów grzbietowym, a także 200 m dowolnym, czyli w moim przypadku też na plecach. Najmocniej szykuje się na setkę. Przed igrzyskami byłem na obozie wysokogórskich w Hiszpanii. Na 2300 m n. p. m. w Sierra Nevada nawet oddychać było trudno. Nie narzucam na siebie presji, bo nie wiem w jakiej formie będą rywale. Chcę po prostu popłynąć najlepiej w tym sezonie i czuć, że dałem z siebie sto procent. Wyjść z basenu zdyszany, zmęczony, ale zadowolony z siebie. Jesteś też podopiecznym fundacji Poland Business Run. Na jaką pomoc możesz liczyć? Na nowy wózek. Ten, na którym jeżdżę jest już trochę wysłużony. Wózek jest kosztowany, bo robiony na wymiar, części dobierane są ze specjalistami i z jak najlżejszych, a jednocześnie trwałych materiałów. Ten nowy powinien ważyć nawet mniej niż 10 kg. Dzięki temu podjadę pod krawężnik, czy nawet wjadę po schodach. Machnę raz rękami i przejadę pięć czy dziesięć metrów. Fundacja organizuje bieg, z którego dochód trafia na pomoc osobom z niepełnosprawnością. Dzięki biegaczom będę miał nowy wózek. Rozmawiał Andrzej Klemba