6 czerwca 2010 roku Włodarczyk uzyskała w Bydgoszczy podczas Europejskiego Festiwalu Lekkoatletycznego 78,30 i poprawiła własny rekord świata. Od tego czasu wyśrubowała go do granicy 82,98 (2016), zdobyła dwa tytuły mistrzyni olimpijskiej i wygrała w zasadzie wszystko, co było do wygrania. Problemy ze zdrowiem zabrały jej jednak dwa sezony i teraz goni stracony czas, aby w Tokio nawiązać walkę o swój trzeci medal olimpijski. "Cieszę się, że wróciłam do zdrowia i sportu. Dwa lata temu mój powrót na lekkoatletyczne areny wcale nie był oczywisty. A teraz jestem już po kilku startach i na dobrej drodze, aby godnie zaprezentować się na igrzyskach w Tokio. Oczywiście, będąc w treningu siedem miesięcy nie mogę liczyć w tym roku na rzuty powyżej 80 metrów. Stać mnie jednak - tak sądzę, aby poprawić się o kilka metrów w porównaniu do ostatnich startów i uzyskać ok. 78 metrów. Gdybym jutro uzyskała taki wynik jak 11 lat temu, bijąc tutaj rekord świata, byłabym bardzo, bardzo szczęśliwa" - powiedziała Włodarczyk podczas wtorkowej konferencji prasowej. Dodała, że zawsze stara się być optymistką, dlatego zdobyty w weekend srebrny medal mistrzostw Polski w Poznaniu traktuje na tym etapie powrotu do sportu jako wielki sukces. "Już rok temu mówiłam, że DeAnna Price może rzucać powyżej 80 metrów, bo jest bardzo silna. Tak się stało, więc jest na świecie z kim rywalizować. To tylko bodziec do jeszcze cięższej pracy" - podkreśliła najbardziej utytułowana polska lekkoatletka ostatnich lat. W środę podczas Memoriału Szewińskiej Włodarczyk zmierzy się m.in. z najlepszą w tym roku w Polsce Malwiną Kopron oraz reprezentantką Francji Alexandrą Tavernier. W skoku o tyczce mężczyzn Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski będą rywalizowali m.in. z Amerykaninem Chrisem Nilsenem. "Chciałbym jutro skoczyć 5,80, a może troszeczkę wyżej. Na skok na wysokość 6,02, czyli po rekord mityngu, raczej mnie jeszcze nie będzie stać. Wiadomo, że najważniejszym celem jest skuteczna walka w Tokio. Poziom światowej tyczki jest jednak tak wysoki, że dziś przepowiadanie rezultatu i powodzenia tej misji to wróżenie z fusów" - stwierdził Lisek. W biegu na 400 m pań Justyna Święty-Ersetic zmierzy się m.in. z reprezentantką Namibii Christine Mbomą i Portugalką Catią Azevedo. "Z moim zdrowiem już wszystko dobrze i mam nadzieję, że wykorzystałam już limit pecha. Coraz szybciej biegają moje koleżanki ze sztafety, więc wzajemnie się nakręcamy. Natalia Kaczmarek jest objawieniem sezonu. Wcale nie uważam, tak jak mówili niektórzy w Poznaniu, że srebro mistrzostw Polski było porażką. Przegrałam ze świetną zawodniczką, koleżanką ze sztafety. Życzę jej, aby w takiej, a nawet lepszej formie dotrwała do igrzysk. Ja będę ją goniła, na czym zyska tylko nasza sztafeta" - mówiła Święty-Ersetic. Bardzo ciekawie w Bydgoszczy zapowiada się także rywalizacja młociarzy. Na starcie staną m.in. Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki. W pchnięciu kulą mężczyzn Michał Haratyk będzie mógł sprawdzić swoją aktualną dyspozycję na tle świetnego Nowozelandczyka Toma Walsha. W biegu na 800 m - pomimo rezygnacji ze startów w igrzyskach - wystartuje Adam Kszczot. Wśród jego rywali będą m.in. Kenijczyk Cornelius Tuwei oraz Brytyjczyk Jamie Webb. Dla polskich kibiców Memoriał Szewińskiej będzie jedną z ostatnich szans na zobaczenie na żywo polskich olimpijczyków. Irena Szewińska zmarła 29 czerwca 2018 roku w wieku 72 lat. Najwybitniejsza lekkoatletka w dziejach polskiego sportu, uznana najlepszą sportsmenką globu w 1974 roku, w igrzyskach wywalczyła trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale. Była rekordzistką Polski, Europy i świata w biegach na 100, 200, 400 metrów, w skoku w dal i sztafetach. autor: Tomasz Więcławski twi/ krys/