Jest jednym z głównych kandydatów do medalu w kolarskim sprincie. Medalista mistrzostw świata i Europy. W rozmowie z Interią mówi o swoich szansach na medal olimpijski, najgroźniejszych rywalach, przygotowaniach, o tym, czy pandemia mu przeszkodziła w treningach. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Z jakimi nadziejami leci pan do Tokio? Mateusz Rudyk, kolarz torowy, sprinter, brązowy medalista mistrzostw świata z Pruszkowa z 2019 roku: - Chcę walczyć o medal. Nie ukrywam tego, moim celem numer 1 jest zdobycie medalu na igrzyskach olimpijskich. Lecę do Tokio po to, by ten cel zrealizować. Zdaję sobie sprawę, jaki jest sport, że to są igrzyska, ogromna konkurencja, wielkie wyzwanie, ale ja z taką wiarą przystąpię do zawodów olimpijskich. Zobaczymy, jak to będzie. Co pan wie dziś o formie swoich rywali? - Trudno powiedzieć. Ostatni raz widziałem się z nimi pod koniec lutego w Berlinie, na mistrzostwach świata. Wtedy to była ostatnia potyczka z moimi przeciwnikami. Byłem czwarty w sprincie. Od tego czasu, ze względu na pandemię i zmiany w kalendarzu UCI, nie odbywały się żadne zawody, w których moglibyśmy wszyscy rywalizować. Nie wiem dużo o swoich przeciwnikach, ale myślę, że jestem na lepszym poziomie niż byłem. Moi rywale, z informacji, plotek, które do mnie docierają, są na tym podobnym poziomie. Zanosi się na to, że zawody olimpijskie będą wyrównane. Mieliście jednak okazję niedawno rywalizować. - To były ciche zawody, bardziej trening, sparing. Dostaliśmy zaproszenie do Holandii. Ścigaliśmy się z Holendrami, Francuzami, Niemcami. Coś się tam dowiedziałem, ale to było w maju. My byliśmy w innym treningu, oni byli w innym treningu. Minęło trochę czasu od tego sprawdzianu, a to teraz właśnie zawodnicy wypracowują największe różnice. W kwalifikacjach na 200 m byłem trzeci z niewielką stratą do najlepszych w mojej konkurencji Holendrów Lavreysena i Hooglanda (mistrza i wicemistrza świata - przyp. ok). Oni mi nie odjechali, ja do nich troszkę nadrobiłem. Czy udało mi się ich przygonić? Zobaczymy w Tokio. Mocny jest oczywiście Malezyjczyk Awang. W Berlinie przegrałem z nim walkę o medal. To doświadczony zawodnik, medalista igrzysk olimpijskich. Można by było jeszcze wymienić groźnych rywali z Europy, z Australii i Oceanii. Nie będzie łatwo. Jakie szanse widzi pan dla drużyny sprinterów? - Ciężej będzie walczyć o medal, bo mamy dużo gorsze czasy, ale przy naprawdę dobrych dniach, formie, będzie blisko medalu. Nie jest powiedziane, że stoimy na straconej pozycji. Teraz trochę eksperymentujemy. Sprawdzaliśmy optymalny układ, kto, na której pozycji będzie jeździł. To bardzo ważne w tej konkurencji. Pandemia bardzo panu przeszkodziła w przygotowaniach do Tokio? - Staram się wyciągać pozytywy. Nie załamywać się. Podchodzę do tego w ten sposób, że ten rok dostałem w gratisie. Mogłem poprawić aspekty techniczne, wzmocnić się. W tamtym roku zabrakło czasu, by to zrobić. Teraz się poprawiłem. To był dobry rok. Traktuję go na plus. Myślę, że wykorzystałem go dobrze. Początek pandemii był ciężki przez lockdown, ale dotyczył on wszystkich. Jedzie pan wcześniej do Tokio? Dlaczego? - Lecę przed reprezentacją torowców ze względu na to, że choruję na cukrzycę. Mam doświadczenie z zawodów Pucharu Świata w Azji, że przez pierwsze dni mam duże wahania cukru. Potrzebuję czasu, żeby go ustabilizować. W drugim tygodniu wszystko już jest dobrze. Muszę pojawić się w Japonii dwa tygodnie przed startem, aby cukrzyca się zaaklimatyzowała, żeby moja choroba nie przeszkodziła mi w walce o medal. Jak pan patrzy na wszystkie ograniczenia, które wprowadzili organizatorzy na czas igrzysk? - Nie możemy wychodzić, nie będzie żadnego zwiedzania. Ale igrzyska nie są czasem na zwiedzanie. Ważne, że igrzyska się odbędą. W zeszłym roku zadawaliśmy sobie pytanie, czy dojdą do skutku? Odbywają się, bez kibiców, z ograniczeniami, ale są. Dla nas, dla sportowców, czekających na ten start pięć lat, to najważniejsze. Ile medali zdobędzie cała polska reprezentacja? - Mówi się, że realnych szans mamy koło 12. Może będzie więcej. Nie śledziłem innych dyscyplin tak dokładnie. Mocno kibicuję drużynie siatkarzy. Wierzę w nich. Zasłużyli na złoto. Lekkoatleci niejednokrotnie pokazywali, że będą się liczyć w walce o medale. Mam nadzieję i że ja się dołożę do dorobku polskiej reprezentacji. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski