Zbigniew Czyż, Sport.Interia.pl: Pod koniec czerwca podczas mistrzostw Polski w Poznaniu zdobyła pani złoty medal, ale rzuciła prawie 12 metrów bliżej niż podczas Pucharu Europy w Splicie w maju. Wtedy oszczep powędrował na odległość aż 71.40 m, czym ustanowiła pani rekord Polski. To był także trzeci najlepszy wynik w historii tej konkurencji wśród kobiet. Teraz forma jest aż tak dużo gorsza? Maria Andrejczyk: - Niestety, w Poznaniu rzuciłam o sześć metrów bliżej w porównaniu nawet do tego co ostatnio prezentowałam na treningach. Zdaje sobie sprawę, że oczekiwania są duże. Jestem świadoma rozliczania mnie teraz tylko i wyłącznie z rzutu na 71.40. Niestety, w Chorwacji doznała pani także kontuzji. Jak dziś wygląda sytuacja zdrowotna i czy ten dużo gorszy rzut w Poznaniu jest powodem do niepokoju przed igrzyskami? - Warto zaznaczyć, że bark jest trudnym stawem do regeneracji i rehabilitacji. On już swoje przeszedł, przede wszystkim operację obrąbka. Wierzę jednak w swój bark, w swoje możliwości i ciężką pracę, którą wykonałam w poprzednich latach oraz w ubiegłym roku. Wiem, że to wszystko fajnie mi zaprocentuje, ale tak naprawdę wszystko jest w rękach losu. Nie mam pojęcia, co się wydarzy w Tokio. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Po świetnym wyniku w Splicie bardzo wzrosły oczekiwania kibiców i dziennikarzy, co do pani osoby w kontekście zdobycia medalu na igrzyskach. - Ja wbrew pozorom bardzo się cieszę, że rzuciłam na mistrzostwach Polski 59,69, bo to trochę ostudziło zapał kibiców i dziennikarzy. To jest dla mnie komfortowa sytuacja. Teraz mam tak naprawdę święty spokój, jeśli chodzi o przygotowania do igrzysk na ostatniej prostej. A jakie pani robi sobie nadzieje na występ w Tokio? - Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno bardzo chciałabym się dostać do finału. Natomiast na razie myślę przede wszystkim o tym, żeby moje treningi wyglądały obiecująco, czyli tak jak to miało miejsce w kwietniu, gdy oszczep lądował regularnie poza granicą 60 metrów. Jeśli tak będzie na treningach, to w Japonii będzie naprawdę bardzo fajnie. Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo! Jak będą wyglądać te ostatnie tygodnie przed wylotem na igrzyska? - Moje myśli coraz częściej wędrują do Japonii. Przede mną są jednak jeszcze trzy starty, które będą w tym roku startami dopiero numer trzy, cztery i pięć. Czeka mnie udział w Diamentowej Lidze w Oslo (dziś 1 lipca) i w Monako (9 lipca) oraz występ podczas Festiwalu Rzutów Kamili Skolimowskiej w Cetniewie (12 lipca). Właśnie tam będzie mój ostatni sprawdzian przed wyjazdem na igrzyska. Pojawiła się pani w Warszawie na spotkaniu z innymi olimpijczykami i paraolimpijczykami wspieranymi przez PKN Orlen. Jakie znaczenie ma dla pani finansowe wsparcie ze strony Orlenu? - Bardzo duże. Moje zdrowie na przestrzeni ostatnich lat było naprawdę kruche. Tak naprawdę przez całą moją karierę seniorską ja co roku miałam jakąś kontuzję. Mimo to Orlen się ode mnie nie odwrócił. Cały czas miałam wsparcie, za co jestem niesamowicie wdzięczna tej spółce, że pomimo tylu trudności, jakie spotykają sportowca na drodze kariery, Orlen się nie odwraca. Cały czas są z nami. Ludzie z Orlenu z którymi współpracuję, są niesamowici, są przesympatyczni, bardzo wyrozumiali. Jestem bardzo wdzięczna, że mogę znaleźć się w tym elitarnym gronie sportowców w Grupie Orlen. Z Marią Andrejczyk w Warszawie rozmawiał Zbigniew Czyż