Marcin Możdżonek w reprezentacji Polski rozegrał aż 242 mecze, był mistrzem Europy (2009) i mistrzem świata (2014). Teraz zajmuje się biznesem, prowadzi fundację własnego imienia. Uważnie przy tym śledzi co dzieje się w siatkówce.Paweł Czado, Sport.Interia.pl: Polska wygrała właśnie z Niemcami 3-0 w Lidze Narodów. Nieźle na pozycji środkowego spisał się Jakub Kochanowski.Marcin Możdżonek: - "Nieźle" to on się spisuje odkąd gra w reprezentacji (uśmiech). Uważam, że to talent jakiego reprezentacja dawno nie miała. Oczywiście jak każdy siatkarz ma jakieś mankamenty, ale jego największym jest brak doświadczenia. To akurat - jeśli będzie grał tak nadal - będzie szybkie do nadrobienia. Mecz z Niemcami? To było bardzo pewne zwycięstwo. Forma drużyny zwyżkuje: w tym spotkaniu dobrze spisywał się Michał Kubiak, który ostatnio był przez niektórych krytykowany. Pamiętajmy jednak, że szczyt jego formy ma przyjść na czas igrzysk a nie teraz... Wydaje mi się, że podczas meczu z Niemcami mogliśmy widzieć szóstkę, która będzie podstawową na igrzyskach.Trwają mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie potrafię zrozumieć jak to się dzieje, że siatkarze od wielu lat są na absolutnym topie, potrafią wygrać z każdym a piłkarze nawet w zbliżeniu nie osiągają takich wyników. Mamy zdolnych siatkarzy, czyżbyśmy nie mieli tak zdolnych piłkarzy?- To niemożliwe. na pewno mamy młodych, zdolnych piłkarzy. Statystyka nie pozwala na stwierdzenie żeby w prawie czterdziestomilionowym kraju takich nie było. A dlaczego tak się dzieje? Spróbuję zrobić teraz szybką analizę, używając pewnie skrótów myślowych: w 2005 roku Polski Związek Piłki Siatkowej zaryzykował i zatrudnił zagranicznego trenera, takiego z prawdziwego zdarzenia. Raul Lozano to trenerski top, nie jakaś druga, trzecia liga. Jego zatrudnienie to była jedna rzecz. Ale danie mu narzędzi do ręki to była rzecz druga. Co pan przez to rozumie?- Lozano miał władzę absolutną. Czego on chciał to miało być. Przykład? Poszedł w Spale do ośrodka przygotowań olimpijskich, zobaczył jak wyglądał siłownia. Zażądał zmian. Następnego dnia została zakupiona siłownia dla ludzi, którzy mają ponad dwa metry wzrostu [Marcin Możdżonek mierzy 211 cm, przyp. aut.]. Chodziło o to żeby mogli ćwiczyć... niezgarbieni! Ten trener zmienił całkowicie naszą mentalność. Poznał nas od innej strony, zobaczył jakie mamy potrzeby, dostosował się do nich, narzucając jednocześnie pewne własne wymagania. Raul Lozano był trenerem twardym. W tamtym okresie był najlepszym co mogło przydarzyć się polskiej siatkówce. Mieliśmy bardzo dużo zdolnych siatkarzy - tak jak dziś jest zapewne bardzo dużo zdolnych piłkarzy. My wtedy potrzebowaliśmy - myślę, że tak jak dziś nasza piłka nożna - impulsu, który by wszystko zmienił. Prosty przykład: pamiętam jedną z odpraw, staliśmy wtedy w kółku. Raul Lozano nam tłumaczył: "Macie tu najlepszych zawodników, macie Kadziewicza, macie Zagumnego, macie Świderskiego. Czym różnicie się od innych, tych najlepszych na świecie? Przecież tak samo potraficie atakować, blokować, zagrywać... O co chodzi? Otóż te najlepsze drużyny... popełniają mniej błędów w tych najprostszych akcjach. Dogranie prostej piłki, wystawa piłki sytuacyjnej itd....To była kwestia braku koncentracji?- Kwestia koncentracji, kwestia wytrenowania, kwestia zwracania w ogóle na to uwagi, bo wcześniej nikt o tym tak do końca nie myślał... "To daje średnio trzy punkty w każdym secie. Nie tracicie a zdobywacie i z 12-15 robi się 15-12 dla was". To Lozano nauczył nas kultury trenowania.Co to znaczy?- Kiedy zaczynałem przygodę z kadrą było różnie z naszym trybem życia, z ogólnie rozumianą higieną (uśmiech). Zdarzały nam się częste, nieautoryzowane wyjścia... Raul to ukrócił. Bardzo zwracał uwagę na przygotowanie fizyczne. Dużo siłowni, biegania, dieta...Przyjęliście to ze zrozumieniem czy z niezadowoleniem?- Trener przyszedł, kazał, nie było więc dyskusji. Prawie nikt nie podskakiwał. Prawie: byli tacy co podskoczyli to ich od razu wyrzucił. Po prostu! I to najlepszych, z pierwszego składu, na rok! To był jasny sygnał, że sobie nie pozwoli wejść na głowę, że on tu rządzi. Dostał poparcie związku. W ten sposób poszedł przykład z góry w stronę tych mniej renomowanych, słabszych zawodników. Nasza liga zaczęła rosnąć, bo my stawaliśmy się coraz lepsi. Zagraniczni trenerzy coraz bardziej nami się interesowali. Każdy zagraniczny trener, który przejmował reprezentację - wprowadzał nową jakość. Dodatkowe działania PZPS-u to stworzenie sieci szkół. Właśnie dzięki tym siatkarskim ośrodkom szkolnym mamy teraz z kogo wybierać. Kiedy zaczynałem grać w reprezentacji to było 12-14 zawodników do grania. teraz możemy wziąć 18, wylosować - co nie wybierzemy będzie dobrze.Aż tak?- Aż tak. To naprawdę aż tak się zmieniło, aż tak poszło w jakość.Ale na to potrzeba było czasu.- Czasu, straconego pokolenia, bo nic nie da się zrobić z dnia na dzień. Za to wziął odpowiedzialność prezes związku z wiceprezesem. Mieli taką wizję i zdecydowali się ją realizować. To było duże ryzyko. Podejmowali je jednak częściej: choćby zatrudniając Stephane'a Antigę, który skończył karierę i od razu został trenerem jednej z najlepszych reprezentacji na świecie.W naszym futbolu tak dobrze to nie wygląda.- Uważam, że naszym piłkarzom nie brakuje wiele. Im potrzebna jest zmiana jakościowa. Kiedy nasi piłkarze byli na ostatnich mistrzostwach świata to do mnie dotarło, że oni pojechali sobie zobaczyć jak tam delfiny pływają, porobić sobie zdjęcia... Wydaje mi się, że oni nie mają świadomości swojej siły, tego co mogą osiągnąć. Są nieskoncentrowani na celu i wszystko jakby się rozmywa... Potrzebują jednego, dużego, silnego lidera. Ale nie boiskowego lecz pozaboiskowego: trenera. Takiego trenera, który mógłby z nimi przepracować ileś lat. Nie znam się na technicznej stronie piłki nożnej, ale futbol to sport drużynowy i siatkówka to sport drużynowy: analogie są oczywiste. Gdyby trener, który wskazałby drogę przez ileś lat miałby pełen spokój, to byłbym spokojny o wyniki. O trenerze Paulo Sousie nie wypowiem się, nie wiem kto to jest, nie wiem jakim jest trenerem. Aż tak się nie znam, nie jestem aż takim kibicem piłki nożnej. Pamiętam go tylko z plakatów z "Bravo Sport" (uśmiech).No tak, jako przystojnego faceta nastolatki wieszały go sobie na ścianach (uśmiech).- Nie wiem też czy był dobrym piłkarzem ale...Był.- ...ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. To może pomóc, ale nie musi. Nie ma w tym względzie żadnych reguł. Wiem jedno: jeśli chodzi reprezentację czterdziestomilionowego kraju to nie stać nas na zatrudnienie słabego trenera. To zrozumieli działacze w piłce siatkowej. Lepiej w tym względzie dobrze zapłacić, czasem przepłacić - ale to musi być! Oczywiście błędy się zdarzają: PZPS zatrudnił na roczną przygodę Ferdinando De Giorgiego. Kompletny niewypał...Bo to nie jest tak, że zagraniczny trener z góry gwarantuje sukces.- Nie, nie nie! Nie ma reguły. A może są jacyś zdolni polscy trenerzy w piłce nożnej? Tego nie wiem. W każdym razie jeśli oglądam mecze podczas obecnego Euro to widzę, że jesteśmy bardzo do tyłu, myślę o kulturze gry, o byciu zespołem... Jeśli ja słyszę, że jest świetnie, że mamy cudowną atmosferę to już wiem, że tam jest wszystko nie tak.Bo od tego się nie zaczyna.- Dokładnie. Dobrą atmosferę budują wyniki i dobra gra a nie odwrotnie. Dygresja: mieliśmy taki epizod w kadrze, że dostawaliśmy w trąbę. Andrea Anastasi odmłodził skład, wielu starych zawodników dostało wolne. Przegrywaliśmy mecz za meczem, ale atmosferę mieliśmy rzeczywiście dobrą, bo graliśmy dobrze - przegrywaliśmy dwoma punktami w każdym secie z najlepszymi drużynami świata. W pewnym momencie to zaskoczyło.Chcę spytać o pana. Zakończył pan karierę w zeszłym roku, ale nie wygląda żeby przestał pan uprawiać sport. Trenuje pan?- Muszę! Przy moich gabarytach muszę się ruszać, bo jeśli przestanę trenować to przestanę normalnie funkcjonować. Jestem jak rekin - ten jeśli przestanie pływać to przestanie oddychać. To znaczy, że amatorsko gra pan jeszcze w siatkówkę?- Nie. Siatkówkę już zostawiłem. Grywałem w kosza, zwłaszcza trzech na trzech lubiłem pograć. Ale to też już odstawiłem, bo żeby pograć na takim poziomie zaangażowania jak bym chciał to musiałbym być lepiej przygotowany fizycznie. Teraz nie mam na to czasu: zabiera go życie rodzinne, życie biznesowe i fundacja, którą założyłem. Ledwo starcza mi czasu żeby się poruszać raz, dwa razy w tygodniu, żeby coś poćwiczyć, pobiegać. Bieganie, którego jako zawodowy sportowiec nienawidziłem - muszę powiedzieć, że wielu takich jest - teraz, może nie pokochałem, ale rzeczywiście polubiłem. Sprawia mi ogromną przyjemność, zwłaszcza bieganie po lesie. Biznes? - Z czegoś trzeba żyć. Mam spółkę ze wspólnikiem, zresztą byłym siatkarzem. Handlujemy włoskimi produktami firmy Atria, to różnego rodzaju farby, specjalistyczne i zwykłe, żywice dekoracyjne i przemysłowe. Pomysł powstał w ten sposób, że mój wspólnik Arek Wiśniewski grał kiedyś z synem właścicieli fabryki w jednym klubie we Włoszech.Fundacja? - Założyłem ją w grudniu ubiegłego roku. Chcemy w tym roku zorganizować dwa turnieje w moich rodzinnych stronach, w warmińsko-mazurskim. Pierwszy - siatkówki plażowej, drugi - dla szkół ponadpodstawowych. Chcemy też zajmować się ekologią. Posprzątaliśmy kawał lasu i przydrożnych rowów z myśliwymi z koła łowieckiego im. Ejsmonda. Znaleźliśmy taki ogrom śmieci, że trudno opisać. Na pewno można było mierzyć to w tonach... Ponuro żartowałem, że dobra złota rączka mogłaby z tego zmontować samochód. Znajdowaliśmy koła, drzwi, zderzaki. Wszystko było... Na przyszły rok szykujemy większe przedsięwzięcie.Katowice, rok 2014, mistrzostwa świata. Dla mnie to jedno z najpiękniejszych kibicowskich wspomnień.- Czasami wracam myślami do tamtych chwil. Akurat rozmawiamy bardzo blisko Spodka. Emocje, wspomnienia wracają. Ciarki przechodzą po plecach na samą myśl o tym jak ten turniej był zorganizowany, jak my na tym turnieju graliśmy, że zagraliśmy w wielkim finale i go wygraliśmy.Myśli pan, że wasza reprezentacja mogłaby powalczyć z obecną? Każda dyscyplina idzie naprzód, dopracowywane są detale... - W obecnej drużynie jest jeszcze kilku mistrzów świata z 2014 (uśmiech). Pamiętam, że kiedyś były porównania naszej drużyny z zespołem Huberta Wagnera z lat 70. Ale to była już inna siatkówka.- Zupełnie. Fizyczność zawodników też się zmienia. Wracając do meczu nas z obecnym zespołem: myślę, że moglibyśmy mieć problemy. Oglądałem niedawno nagranie z meczu gdzie byłem jeszcze zawodnikiem PZU AZS-u Olsztyn z roku 2007. Kiedy zobaczyłem jak graliśmy i porównałem jak gra się teraz t byłem w szoku. Chodzi o mniejszą intensywność, ta gra odbywała się jakby w zwolnionym tempie, teraz jest dużo szybciej. Rozmawiał Paweł Czado