Zbigniew Czyż, Sport.Interia.pl: Emocje, które towarzyszyły panu podczas olimpijskiego ślubowania znacznie różniły się od tych, których doświadcza pan przed tenisowymi meczami? Łukasz Kubot: Tak. To jest zupełnie coś innego. Tenis jest sportem indywidualnym, a na igrzyska jedzie się reprezentować kraj. Cieszę się, że po raz kolejny będę mógł reprezentować Polskę. Gdy słyszy się hymn państwowy, chociażby podczas ślubowania, to człowieka przechodzą ciarki. Mnie po raz kolejny zakręciła się łza w oku. W Tokio zagra pan w deblu z Hubertem Hurkaczem oraz w mikście z Igą Świątek. Przed wylotem do Japonii była okazja porozmawiać z nimi o tym, co was czeka na igrzyskach? - Tak, rozmawialiśmy ze sztabem szkoleniowym Huberta oraz Igi. Zrobimy wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Bardzo cieszą kapitalne wyniki Igi Świątek oraz Huberta Hurkacza. Mamy kapitalną nową generację, która, uważam, w najbliższych dziesięciu latach będzie nam przynosić bardzo dużo emocji. Komu daje pan większe szanse w występach indywidualnych na medal, Idze Świątek czy Hubertowi Hurkaczowi? - Obydwoje mają takie same szanse. Zarówno dla Igi, jak i Huberta, to będą pierwsze igrzyska. Na pewno będzie się im grało inaczej niż w normalnych turniejach, pojawią się inne emocje i trema. Będę się starał przekazać im swoje cenne doświadczenie. Teraz mają już wszystko w swoich rękach, nogach i głowach. Nawierzchnia na której zagracie raczej będzie waszym handicapem czy wręcz przeciwnie? - Liczę się z tym, że nawierzchnia będzie bardzo szybka. To powinno przede wszystkim sprzyjać grze Huberta Hurkacza, który fantastycznie serwuje. Wierzę, że w tym elemencie gry będzie zdobywał dużo punktów, tak zwanych punktów za darmo. Zobaczymy jednak, jak to naprawdę będzie wyglądać. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź A warunki atmosferyczne będą bardzo przeszkadzać? Bardzo gorąco i wilgotno. - Myślę, że pod tym względem nie będzie źle. Wszyscy mamy doświadczenia z występów w Azji. Wiemy, że jest tam zazwyczaj duszno i wilgotno. Nie będzie komfortowo, ale warunki są zbliżone do tego, co się obecnie dzieje w Polsce. Jesteśmy zatem na nie przygotowani. Szkoda, że zagramy bez publiczności, niemniej i tak spodziewam się dużych emocji. Jaki wynik zadowoli pana w deblu i w mikście? - Bardzo ważny będzie pierwszy mecz. Ja zazwyczaj chucham na zimne i nigdy nie chcę niczego obiecywać. Wychodzę na kort i koncentruje się na każdej piłce. W Wimbledonie, po dłuższej przerwie, znów zobaczyliśmy pana na korcie w deblowej parze z Marcelo Melo. To był taki jednorazowy występ czy ponownie, częściej będziemy was oglądać razem w parze? - Postanowiliśmy z Marcelo, że łączymy siły do końca tego roku. Po igrzyskach czekają nas występy w Stanach Zjednoczonych, następnie powrót do Europy. Będziemy jeszcze próbowali coś z tej mieszanki Kubot-Melo wycisnąć. Mam nadzieję, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Z wyników, które osiągnął pan w tym sezonie, jest pan zadowolony? - Było dużo eksperymentów i nowego doświadczenia, mimo tego, że nie jestem już najmłodszym zawodnikiem. W tym pierwszym półroczu 2021 roku dużo się nauczyłem i wyciągnąłem odpowiednie wnioski. Myślę, że Marcelo Melo też. To wszystko pokazuje, że może nie jesteśmy skazani na siebie, ale że powinniśmy jeszcze kontynuować razem grę. A jaki ma pan plan na kolejne miesiące, już w 2022 roku? - Jeśli chodzi o grę deblową to nie wiem, co będzie w nowym roku, bo z Marcelo, tak jak mówiłem, umówiłem się na razie na występy do ostatniego turnieju w tym roku, czyli turnieju w Hali Bercy w Paryżu. A co będzie dalej? Ja bym tak daleko nie wybiegał w przyszłość, bo te ostatnie pół roku dużo mnie nauczyło. Na razie skupiam się na igrzyskach olimpijskich. Z Łukaszem Kubotem rozmawiał Zbigniew Czyż