Dominacja Polski w rzucie młotem jest szczególnie widoczna u kobiet, gdzie Anita Włodarczyk ma już trzy kolejne złote medale olimpijskie, z czego w Tokio na podium stanęła jeszcze Malwina Kopron. A nie zapominajmy o złocie nieżyjącej już Kamili Skolimowskiej podczas debiutu kobiecego rzutu młotem na igrzyskach w Sydney w 2000 roku. U mężczyzn Paweł Fajdek miał spore problemy z sukcesami olimpijskimi, ale wreszcie w Tokio 2020 polski młot męski pokazał swoją moc. Wojciech Nowicki wywalczył złoto, a Paweł Fajdek sięgnął po medal brązowy, przełamując swoją klątwę i inne - jak to określił - "pierdoły". Możemy zatem teraz mówić o polskiej supremacji i w żeńskim, i męskim młocie. Norweska rewelacja igrzysk w Tokio, młociarz Eivind Henriksen zapewnia bowiem, że odbierze Polakom ich pozycję. Norweg do tej pory nie miał wielkich sukcesów, jego srebro w Tokio było ogromnym sukcesem. Ma na tym nie poprzestać. Tokio 2020. Eivind Henriksen chce podważyć pozycję Polaków Jak informuje PAP w swej korespondencji z Norwegii, Henriksen nabrał takiej siły psychicznej i motywacji, że teraz jego celem jest złoty medal igrzysk w Paryżu za trzy lata. Zapowiedział też, że nie zamierza zmieniać trybu życia, a zwłaszcza rezygnować z pracy. Zatrudniony jest w dziale logistyki największego norweskiego importera samochodów osobowych i w porcie w Oslo zajmuje się ich wyprowadzaniem ze statków. Eivind Henriksen w Norwegii jest teraz celebrytą. Jego srebrny medal został nazwany historycznym i sensacyjnym, a zdaniem kanału telewizji publicznej NRK oglądalność finału rzutu młotem, w którym Henriksen trzy prazy poprawił rekord kraju, była tak wielka, że "Norwegowie wyraźnie odkryli magię tej nowej dyscypliny narodowej". - Po tym medalu moje życie zmieniło się diametralnie. Przed wylotem do Japonii bylem tylko anonimowych entuzjastą dziwnego i ekscentrycznego sportu, który nie przynosi żadnych korzyści finansowych. Teraz już skontaktowało się ze mną kilku sponsorów, jestem rozpoznawany na ulicy, ludzie proszą mnie o autografy i selfie. Niesamowite. Nie zamierzam jednak rezygnować z pracy, która daje mi wypoczynek psychiczny i kontakt z kolegami. Ewentualnie rozważam tylko przejście na 60 procent etatu - dodał Henriksen.