Obecnie jednym z głównym tematów w kraju dotyczącym rozpoczynających się za tydzień igrzysk jest zamieszanie, jakie powstało wokół sześciorga polskich pływaków w wyniku błędów popełnionych przy ich zgłoszeniach. Wspomniana grupa - która od kilku dni jest już w Japonii, a wcześniej brała udział w ślubowaniu olimpijskim - miała zapewniony start w sztafecie, ale została zgłoszona do rywalizacji indywidualnej, w której jej udział był zależny od zaproszenia od światowej federacji (FINA), a tokowe otrzymał tylko jeden zawodnik z siedmioosobowego grona. "Patrząc na to obiektywnie, to myślę, że jest niewielka szansa, by doprowadzić do sytuacji, by ci zawodnicy zostali dopuszczeni do startu. Nie wiem, z jakiego powodu Polski Związek Pływacki podszedł do sprawy w ten sposób. Przykro jest nam bardzo. Szczególnie jeśli chodzi o tych zawodników, bo na pewno bardzo duże rozczarowanie będzie ich udziałem. My, jako Polski Komitet Olimpijski na to wpływu nie mieliśmy. Posługujemy się zgłoszeniami polskich związków sportowych. Reprezentacja jest tworzona na podstawie ich wniosków. Związek prawdopodobnie popełnił tutaj jakiś błąd" - zaznaczył Krzesiński. PAP nie udało się skontaktować w piątek z prezesem PZP Pawłem Słomińskim. W jednej z wypowiedzi medialnych z ostatnich dni zaznaczył, że liczy na aktywność ze strony PKOl. "Takie myślenie, że można uruchomić jakieś kontakty, jest takie trochę polskie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że można coś tam załatwić. Tu się nie da załatwić. Są przepisy, regulacje, ustalenia. Pływaków na igrzyskach może wystartować 878, bo tyle miejsc pływanie jako sport dostała FINA od MKOl. Według mnie nikt nie zrobi wyjątku dla polskich pływaków z powodu jakiegoś niedopatrzenia, błędu, czegoś w tym rodzaju. Bo to byłaby decyzja, która miałaby najprawdopodobniej dużo większe konsekwencje, bo w przyszłości otworzyłaby furtkę dla innych dyscyplin w różnych sytuacjach" - argumentował sekretarz generalny PKOl. Jak dodał, reprezentowana przed niego instytucja pozostaje w kontakcie ze Słomińskim. "Przede wszystkim osoby będące obecnie w Tokio, członkowie naszej misji. Oni w zasadzie od 24 godzin, odkąd przylecieli do Japonii i dowiedzieli się o tej sytuacji, są non stop w kontakcie z osobami z PZP. Starają się wspólnie rozwiązać tę sytuację na miejscu. Przeprowadzili szereg rozmów - zarówno z przedstawicielami komitetu organizacyjnego, jak i FINA. Ale z tych rozmów nie wynika, abyśmy mogli tutaj coś uzyskać" - zastrzegł utytułowany szermierz. We wspomnianym gronie poszkodowanych pływaków jest m.in. Alicja Tchórz. Zamieściła ona w sieci filmik, w którym stwierdza, że o jej występie na igrzyskach w Tokio zadecyduje rzut monetą. Wybrała orła, ale pokazała, że na obu stronach monety są reszki.