Nasze reprezentantki, jako wiceliderki rankingu światowego, mające za sobą bardzo dobre ostatnie lata, jechały do Tokio jako jedne z faworytek. Nie w rywalizacji indywidualnej, ale przede wszystkim właśnie w rywalizacji zespołowej. Niestety w ćwierćfinale nie były w stanie pokonać rywalek z Estonii, choć przez większą część pojedynku to "Biało-Czerwone" były na prowadzeniu. Końcówka jednak należała do rywalek i nawet heroiczna pogoń Ewy Trzebińskiej na niewiele się zdała, bo podejmując ryzyko medalistka mistrzostw świata i Europy otworzyła się na kontry. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź - Polki dobrze zaczęły, bardzo dobrze walczyły w pierwszej części. Długo prowadziły, jednak to trzy ostatnie walki zadecydowały. Nie wiem, jakie były założenia taktyczne, ciężko mi wnioskować. Estonki cały czas dążyły do wyrównania, a Polki prawidłowo się wycofały i polowały na błąd. Zabrakło parę razy szczęścia w spornych sytuacjach. Tak się ułożyło, że straciły zwycięstwo. Mecz skończył się niepełnym wynikiem, co świadczyło o tym, że była to wojna nerwów. I wydaje mi się, że tę wojnę lepiej wytrzymały rywalki - komentuje dla Interii Radosław Zawrotniak, trener w AZS AWF Kraków pozostałych dwóch zawodniczek, które walczyły na planszy: Renaty Knapik-Miazgi oraz Aleksandry Jareckiej. - Ten rywal był dla nas szalenie niebezpieczny, bardzo się obawialiśmy, bo mieliśmy nie do końca korzystne statystyki z ostatnich pięciu lat. Bardzo przykro, że jako drudzy rozstawieni musieliśmy z nimi walczyć. Estonki są stylowo bardzo podobne do Polek. Patrząc przez pryzmat bilansu strat do zysków, najlepiej w tym meczu wypadła Renata, bo już liczyliśmy statystyki. A Ola, która zdobyła najmniej punktów? Trudno mi to w tym momencie skomentować - odparł brązowy medalista IO z Pekinu właśnie w szpadzie drużynowej. Zawrotniak podkreśla, że wielkim sukcesem był już sam fakt debiutu, czyli pierwsza w historii obecność naszej żeńskiej drużyny na igrzyskach. - Dziewczyny muszą zdobyć doświadczenie, bo to inny turniej, bardzo ciężki. A Estonki już zdobyły doświadczenie na poprzednich IO. To była nowa sytuacja, stąd ta nerwowość w walce, która zadecydowała szczególnie na finiszu. Jeszcze liczyłem, że Ewa Trzebińska jest w stanie odrobić straty, bo zbliżyła się na punkt, ale zabrakło szczęścia - powiedział nasz utytułowany zawodnik i trener. Artur Gac z Tokio