Bryła tej hali sportowej, zlokalizowanej w dzielnicy Ariake w Koto, jednym z 23 specjalnych okręgów stolicy Tokio, robi spore wrażenie. Nowoczesny obiekt zachwyca również w środku, a grająca z głośników muzyka potwierdzała, że akustyka jest stworzona do "oddawania" żywiołowego dopingu. Obiekt jest gotowy na przyjęcie 12 tysięcy widzów - taka jest jego pojemność, ale niestety igrzyska olimpijskie nie będą sprawdzianem tej multisportowej areny, oddanej do użytku w lutym 2020 roku nakładem 320 milionów dolarów. Siatkówka w naszym kraju od lat cieszy się ogromną popularnością, atmosfera na trybunach jest jej znakiem rozpoznawczym, a żywiołowością fanów zachwycają się drużyny z całego świata. W tej chwili można sobie tylko wyobrazić, co by się działo, gdyby choć kilkusetosobowa grupka kibiców z Polski miała możliwość, aby stworzyć nastrój na olimpijskim obiekcie. Nowa rzeczywistość, do której - po prawdzie - powinniśmy zdążyć się przyzwyczaić, wciąż jednak sprawia, że serca krwawią. Mecz toczył się o wielką stawkę, z happy-endem po pięciosetowym thrillerze dla Iranu, a po hali niosły się tylko słowa siatkarzy, ich okrzyki radości i frustracji. Namiastkę dopingu starali się zapewnić rezerwowi, dodając animuszu kolegom, raz po raz rytmicznie klaszcząc w dłonie. A gdyby ta dramatyczna końcówka tie-breaka toczyła się z obecnością wielotysięcznej publiczności? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi.Artur Gac z Tokio