Rozmowa zaczęła się właśnie od najbardziej palącego pytania: jak poważny jest uraz kapitana drużyny narodowej? Czy jego występ w kolejnym spotkaniu z Włochami, które w obliczu porażki z Iranem będzie arcyważne, jest zagrożony?- Za wiele nie mogę powiedzieć, bo ktoś może podsłuchać - uśmiechał się Kubiak. Z jego sposobu wypowiedzi przebijał się mimo wszystko optymizm, którego jednak sam zawodnik w pełni nie potwierdził. - Staram się zrobić wszystko, żeby być gotowym jak najszybciej. Chciałbym wam wszystko powiedzieć, ale nie chcę i nie mogę. Mam nadzieję, że sztab medyczny, który mamy jeden z lepszych i nieraz udowadniał, że potrafi postawić człowieka na nogi w najtrudniejszych sytuacjach, tak samo zrobi tym razem - podkreślił. W odniesieniu do samego meczu, który zakończył się porażką po tie-braku, mimo że Polacy mieli w górze piłki meczowe, Kubiak przyznał, że zespół na pewno zagrał nerwowo. - To na pewno nie była nasza siatkówka - przyznał bez ogródek. - Na pewno w naszej grze była duża nerwowość. To było nasze pierwsze spotkanie z tą halą, nie trenowaliśmy tu wcześniej. Poza tym pierwszy mecz igrzysk nigdy nie jest łatwy. Co byśmy nie mówili, inauguracyjny mecz na igrzyskach zawsze jest trudnym spotkaniem. Irańczycy byli dziś od nas o te dwie piłki lepsi. Gratulacje dla nich, ale to jest dopiero początek turnieju - podkreślił Kubiak, dając do zrozumienia, że duch walki nie osłabł. - Do kolejnych meczów musimy wychodzić z podniesioną głową, bo tylko to nam zostało - dodał. Gdy padło pytanie o obecność na trybunach prezydenta Dudy, który zwłaszcza w końcówce spotkania bardzo żywiołowo reagował, Kubiak ze swadą wypalił: - Bardzo się cieszymy, że głowa państwa przyjechała, ale jak mam być szczery, to przyniósł chyba żaby - powiedział, po czym sam się roześmiał. Po chwili jednak, żeby nie było wątpliwości, od razu dodał. - To było pół żartem pół serio, bo zawsze jesteśmy szczęśliwi, gdy najważniejszy człowiek w kraju może oglądać nasze spotkania. I na pewno chcieliśmy, żeby rezultat był inny. Jest jednak jaki jest i trzeba to przyjąć na klatę, a nie przejmować się, bo nie ma czym - tłumaczył Kubiak. Finał rozmowy też był zabawny. Na pytanie, co teraz, jako kapitan zespołu, może zrobić wobec kolegów z zespołu, odparł: - Zabiorę ich na wódkę - i po tych słowach się oddalił. Artur Gac z Tokio