26-latka do końca konkursu toczyła pasjonujący pojedynek o miejsce na podium. Tym bardziej docenia to, co wydarzyło się na Stadionie Olimpijskim w stolicy Japonii. - Za mną kilka ciężkich lat, przeszłam operacje. Po Londynie dostałam mocno po... Miałam problem z kolanem, a rok temu kłopoty z jajnikiem i tak naprawdę ledwo mnie uratowali w szpitalu zakaźnym. Miałam duży dołek, dlatego tym bardzo cieszę się, że się zebrałam. Poprzedni rok bardzo dobrze wykorzystałam, zdrowotnie się poukładałam i technicznie jest coraz lepiej. Ogromnie się cieszę, bo całe życie pracowałam na ten medal - zwierzała się Kopron.Właściwie niewiele zabrakło, by podopieczna swojego dziadzia Witolda Koprona wyszarpała srebrny medal. Jednak wielkie ciśnienie do końca wytrzymała Chinka Zheng Wang i w ostatniej kolejce rzuciła młot na odległość 77,03 m. Tak oto wyprzedziła Polkę, której już nie udało się odpowiedzieć i zakończyła konkurs z wynikiem 75,49 m. Z kolei po raz trzeci z rzędu mistrzostwo olimpijskie zdobyła Anita Włodarczyk (78,48 m). - Powiem szczerze, iż nie sądziłam, że Chinka się zbierze. Było przez chwilę ciężko, bo miałam już w sobie takie emocje, że nie wiem, co bym musiała zrobić, żeby rzucić 77 m. Najważniejszy jednak jest medal, choć na razie go nie czuję. Pewnie dopiero jutro zdam sobie z tego sprawę, gdy już zawiśnie na mojej szyi - dzieliła się wrażeniami Polka. Od razu dodała także, że jej potencjał jest dużo wyższy niż notowane obecnie odległości. - Mimo, że jestem jedną z drobniejszych młociarek, mam bardzo duży zapas metrów. Przede mną ciężka praca, oby w zdrowiu, przez trzy lata do igrzysk w Paryżu - zapowiedziała.Brązowa medalistka z dużym uznaniem wypowiedziała się o sukcesie Anity Włodarczyk. - Duże dla niej gratulacje, wierzyłam że będzie w stanie zdobyć złoty medal. Historia Anity jest niesamowita. Jest królową rzutu młotem, a ja zostałam nazwana księżniczką. Biorę to w ciemno, bardzo mi to pasuje - przyznała Kopron, a na końcu podziękowała wielu osobom i sponsorom, którzy odgrywają niebagatelną rolę w jej przygotowaniach.Artur Gac z Tokio