Sukces jest przeogromny, jako że polskie kajakarstwo jeszcze nigdy nie cieszyło się z medalu w tej osadzie. A zatem mamy do czynienia z historycznym "krążkiem", a nadto 31-letnia Naja została właśnie najbardziej utytułowaną polską kajakarką: ma w dorobku cztery medale olimpijskie: jeden srebrny i trzy brązowe.- Na ostatnich igrzyskach olimpijskich w czwórce prześladowały nas czwarte miejsca, więc teraz dałyśmy dowód na to, że w ciągu pięciu lat zbudowałyśmy świetną reprezentację. W kryzysowym, COVID-owym momencie, nie poddałyśmy się. Ten medal jest dla mnie szczególnie ważny, bo uwielbiam tworzyć drużynę i być z większą liczbą osób niż tylko koncentrować się na sobie - powiedziała Naja.Naja dodała, że po zdobyciu brązowego medalu z Anną Puławską dziennikarze straszyli nasz zespół Lisą Carrington. Tymczasem Nowozelandki w ogóle nie zmieściły się na podium, a ich gwiazda przeżyła pierwsze na tych igrzyskach rozczarowanie. - Lisa jest rzeczywiście wybitną zawodniczką, ale wiemy skąd się to u nich bierze. Po prostu ich drużyna jest bardzo profesjonalna i mają ogromne wsparcie, a my staramy się ich w tym wszystkim trochę naśladować. Uważam, że dzięki naszemu sztabowi całkiem nieźle nam to wychodzi. Jednak powiedziałam sobie, że mam jakby własną rywalizację z Lisą i zależało mi, żeby być tutaj przed nią. To dla mnie piękna sprawa i uczucie inne niż w kajakowych dwójkach - mówiła nasza gwiazda.Debiutantka, stojąca ramię w ramię z Nają, Justyna Iskrzycka nie ukrywała, że to dla niej bardzo emocjonalny moment. - Rzeczywiście było dużo łez, bo przecież mówimy o szczególnych zawodach. Wiele mnie nauczyły i myślę, że ten sukces naszej czwórki polegał na tym, że w końcu stałyśmy się drużyną i potrafiłyśmy sobie zaufać. Naprawdę wierzyłyśmy w siebie i miałyśmy w sobie oparcie. Właśnie dlatego, choć miałyśmy niewiele czasu, aby przygotować się na występ w takim składzie, ta czwórka dała radę tak popłynąć - mówiła 23-latka z Bielska-Białej. Z Nają i Iskrzycką rozmawialiśmy po pierwszej turze wywiadów, gdy najpierw do rozmów stanęły Puławska i Wiśniewska. I właśnie wtedy obie zawodniczki zdradziły, że 31-latkę nazywają swoją mamusią. Czy wobec tego nasza weteranka, która wróciła do sportu po macierzyństwie, ma poczucie, że młody skład jest już na tyle odchowany, aby wkrótce móc samemu wypłynąć na szerokie wody?- Myślę, że dzieci same się odchowały, a to też dzięki całej reprezentacji i sztabowi szkoleniowemu. Cały czas inspirujemy się lepszymi drużynami, które są profesjonalne i my również tego chcemy. Do tego dążymy, w każdym roku wykonując ciężką pracę przez dziesięć miesięcy. Wszystko po to, aby móc wystrzelić jak polskie rakiety z bloków i osiągnąć, co nasze - uśmiechała się Karolina.Śmiechom nie było końca, gdy w pewnej chwili Naja otrzymała telefon, a dzwonił jej ukochany. Pierwsze słowa, które wypowiedział w reakcji na sukces, były kapitalne.- Do domu wracaj, bo trzeba ogarnąć mieszkanie - śmiał się.- Domyślam się - odparła Naja, rozbawiona do łez. - Każdy ma swoje obowiązki, a na sprzątaczkę nas nie stać - dodała z rozbrajającą szczerością.Artur Gac z Tokio