Takiego rozpoczęcia turnieju życzyła sobie sama Koszewska. Nasza 39-letnia weteranka na otwarcie igrzysk nie dała żadnych szans reprezentantce Uzbekistanu Szachnozie Junusowej, wygrywając z rywalką do jednej bramki. Dominacja Polki nie podlegała dyskusji, czego efektem jednogłośny werdykt sędziów, pięć razy w stosunku 30-27.Walkę mistrzyni igrzysk europejskich z 2019 roku w emocjach oglądał prezes Nowaczek, choć o nerwowości nie było mowy.- Troszkę gardła zdarłem, ale nie było zagrożenia. Karolina zaprezentowała się super pod względem taktycznym, całą walkę kontrolując prawą, czyli swoją przednią ręką. W ten sposób trzymała przeciwniczkę na dystans, ale i kilka razy pięknie skontrowała - relacjonuje sternik związku i zapewnia, że nasza weteranka z respektem podeszła do tego starcia, choć już dwa lata temu potrafiła pokonać Junusową, mając teraz nad Uzbeczką przewagę psychologiczną.- To igrzyska, więc cały czas trzeba być uważnym. Ze strony Karoliny na pewno nie było lekceważenia tej rywalki, bo tutaj nie ma zawodników z przypadku. Nieustannie jest potrzebna pełna koncentracja i ona w tej walce była - mówi szef PZB. Koszewska musi teraz jak najszybciej zapomnieć o premierowym zwycięstwie, bo w 1/8 finału los skrzyżował ją z faworyzowaną pięściarką. Naprzeciw Polki stanie numer jeden igrzysk w tej kategorii, Busenaz Surmeneli.- Teraz Karolina skrzyżuje rękawice z tą bardzo mocną Turczynką, z którą niewątpliwie czeka ją ciężką przeprawę. Obie zawodniczki dobrze się znają, stoczyły dotąd cztery pojedynki, z których Karolina wygrała raz, a trzy razy zwyciężała rywalka. Jednak to igrzyska, wyjątkowa a zarazem specyficzna impreza, więc zadecyduje m.in. dyspozycja dnia. Niemniej ja bardzo wierzę w Karolinę - podkreślił Nowaczek. Artur Gac z Tokio