W biegu eliminacyjnym nasz zespół pobiegł w składzie: Dariusz Kowaluk, Karol Zalewski, Jakub Krzewina i Kajetan Duszyński. Polacy spisali się rewelacyjnie, osiągając czas 2:58.55, który był niewiele gorszy od rekordu Polski (ten od 1998 roku wynosi 2:58.00). Tak naprawdę rekord mógł "pęknąć" już dzisiaj, ale biegnący na ostatniej zmianie Duszyński podszedł taktycznie do zadania. - Oszczędzałem się na finiszu. Najważniejsze było wywalczenie dużego Q i to zadanie, zalecone przez trenera, chciałem zrealizować. Nie było czasu na myślenie, jaki szykuje się wynik na mecie. Starałem się zachować trochę sił na finał. Wcześniejszy start w sztafecie mieszanej może nie kosztował mnie tyle sił, co więcej psychicznie. W tym tygodniu było mi bardzo trudno się wyciszyć, odbierałem mnóstwo wiadomości, maili i udzielałem wywiadów, z czym najtrudniej było mi sobie poradzić. Dlatego dzisiaj byłem trochę zmieszany i muszę się bardziej skoncentrować - powiedział Duszyński, który jest jedną z naszych rewelacji tych igrzysk.To właśnie Duszyński i Karol Zalewski wywalczyli w finale sztafety mieszanej złoty medal olimpijski. Wielki udział w tym sukcesie miał także Kowaluk, który rywalizował w półfinale.Nic dziwnego, że najbardziej wygłodniały z całej stawki na starcie męskiej sztafety stanął Jakub Krzewina, którego w ostatnim czasie zdrowie nie rozpieszcza. Nasz walczak jednak zrobił, co w jego mocy i dziś wieczorem też dołożył cegiełkę do znakomitego rezultatu, okraszonego efektowym awansem do sobotniego finału.- Było super, choć trochę zabrakło mi na końcówce. Męczące jednak było to, że do tej pory patrzyłem, jak chłopaki biegają. Oni już swoje tutaj przeżyli, a ja siedziałem jak na szpilkach. Niby tylko oglądasz starty, ale wszystko bardzo przeżywasz. Ja żyję sportem od dziecka, więc oglądam wszystkie możliwe dyscypliny, interesując się tak naprawdę każdą konkurencją. Wkurzałem się tylko oczekując, kiedy w końcu sam wystartuję. Na pewno woli walki mi nie zabrakło, może trochę umiejętności na końcu. Wydaje mi się jednak, że było to tylko przetarcie przed finałem - zapowiedział Krzewina. Zalewski ucieszył się, gdy usłyszał, że jego przybliżony międzyczas wyniósł 43,79. - Wow, szybszego czasu jeszcze nie miałem - zareagował mistrz olimpijski. - Trener do każdego z nas podchodził indywidualnie i mówił, że po biegu będziemy zdziwieni. Czyli on widział nasze szanse patrząc na czasy, jakie wykręcamy. Spodziewaliśmy się biegu poniżej 3 minut, ale może nie aż o tyle, ile wyszło na mecie. Co tu dużo mówić, jeśli Kajtek będzie miał w finale rywala na ostatniej "pięćdziesiątce", to jeszcze pół sekundy może urwie - dodał halowy mistrz świata z 2018 roku. Duszyński zaznaczył, że teraz po prostu trzeba skupić się na zadaniu, a nie spekulować o szansach na podium. Przywołał tutaj kluczową rzecz. - Tak naprawdę budujemy tę sztafetę od podstaw, więc ciężko tutaj zapowiadać sukcesy. Najpierw je osiągnijmy.A Zalewski dodał: - Może jeszcze nie myślcie o medalu, tylko dajcie nam w finale zrobić swoje. Artur Gac z Tokio