30-letnią Polkę, piątą zawodniczkę poprzednich igrzysk w Rio de Janeiro, w walce o finał stać było jedynie na wykręcenie czasu 2:02.32. Za Jóźwik bardzo trudny sezon, istniało niebezpieczeństwo, że w ogóle nie dotrze na igrzyska, ale dla tak doświadczonej i utytułowanej zawodniczki to niewystarczający powód do większej satysfakcji. Gdy przyszła do dziennikarzy, na jej twarzy od razu rysował się wielki smutek, a później do jej oczu cały czas napływały łzy. - Jest mi przykro, bo ambicje na igrzyskach sięgają tego, żeby przechodzić dalej. Przynajmniej byłam na to bardzo mocno nastawiona. Do tego bieg był pode mnie, bo nastawiony na końcówkę, ale niestety zabrakło - mówiła Jóźwik i dodała, że gdyby była w formie, to nawet ataki po zewnętrznej nie powinny mieć większego znaczenia. Dziennikarz Interii zwrócił uwagę, że można było odnieść wrażenie, iż na ostatnich 150 metrach "odcięło" naszą zawodniczkę. - Najbardziej szkoda mi tego, bo mięśniowo ja naprawdę świetnie się czuję. Po prostu strasznie źle mi się oddycha. Nie wiem, czy to tylko kwestia klimatu panującego tutaj, czy wytrenowania. Jóźwik przyznała, że do pewnego momentu wierzyła, iż w Tokio będzie mogła pokazać dużo lepszą wersję samej siebie. Przypomniała, że do mistrzostw świata w sztafetach bardzo dobrze wyglądała treningowo, czyli przez cały kwiecień miała poczucie, że wszystko idzie w dobrą stronę. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź - Niestety przyplątała się kontuzja, a przez to miesiąc miałam wyjęty z treningu. 800 metrów to już zaawansowana wytrzymałościowo konkurencja, dlatego potrzeba zrobić dużo więcej, by przesunąć się do przodu. Tego okresu u mnie zabrakło, żeby zbudować szybkość oraz bieganie tempowe - analizowała Jóźwik, puentując swój wynik stwierdzeniem, że na igrzyska przyjechała bez minimum, czyli z zasady daleko nie mogła zajechać. Jóźwik zostawia sobie jeszcze czas na ostatecznie określenie, co dalej z karierą. - Na razie kończę trenowanie, ale jeszcze przyjdzie czas na podjęcie decyzji - zapowiedziała. Artur Gac z Tokio