Od początku spotkania można było nabrać przekonania, że polską tenisistkę czeka bardzo trudna przeprawa. Iga nie grała źle, widać było, że w porównaniu do pierwszego meczu z Moną Barthel już wzniosła się na wyższy poziom. Wobec tego można było liczyć - co powiedział nam równiez trener Piotr Sierzputowski - że z każdym kolejnym pojedynkiem będzie stawała się coraz lepsza. Problem polegał na tym, że gorsza nie zamierzała być Badosa, która zawiesiła Polce bardzo wysoko poprzeczkę. W tym dniu zbyt wysoko. Swoją przewagę budowała przede wszystkim pierwszym podaniem oraz mniejszą liczbą popełnionych błędów. Do tego grała agresywnie, wiedząc doskonale, że tylko ciągła presja na Idze daje jej realną szansę na zwycięstwo. Po porażce emocje dały znać o sobie i tenisistka z Raszyna bardzo długo przeżywała niepowodzenie. Początkowo głównie w samotności, chcąc pobyć sam na sam ze swoimi myślami, ale jej zespół cały czas był obok, gotowy do wsparcia. I tylko czekano, tak psycholog Daria Abramowicz, jak i trener Piotr Sierzputowski, aby w odpowiednim momencie podejść i spróbować dotrzeć do swojej podopiecznej. Porażka na pewno będzie jeszcze długo boleć, ale teraz trzeba przekonać Igę, że to nie jest koniec świata.Z klasą i wielkim wyczuciem zachowała się także Badosa, która widząc rozpacz naszej tenisistki, podczas tradycyjnego podziękowania sobie przy siatce wtuliła się w Polkę i coś jej powiedziała. Iga zdradziła nam, co dokładnie usłyszała od 23-letniej Hiszpanki. - Próbowała mnie jakoś pocieszyć, co nie było łatwe. Powiedziała, że mam przed sobą wspaniałą karierę i możliwe, że wiele wygranych szlemów. Oczywiście w tamtym momencie to było super. Paula jest bardzo miłą osobą i generalnie jest z nią fajnie pogadać, gdy jest się na tourze. Trzeba pamiętać, że mimo tego, iż rywalizujemy razem na korcie, to wszyscy zmagamy się z takimi samymi rzeczami. Dlatego inne zawodniczki najlepiej zrozumieją taki moment - powiedziała Świątek. Artur Gac z Tokio