Położenie, w jakim nagle znalazł się polski tenisista, nie należało do komfortowych. Już zbliżała się pora meczu, gdy stało się jasne, że Hurkacz nie będzie rywalizował Węgrem Martonem Fucsovicsem, który raptownie wycofał się z rywalizacji.W rozmowie z dziennikarzami w Tokio Hurkacz przyznał, że wszystko działo się w ostatniej chwili. Łącznie z poznaniem przyspieszonej pory rozpoczęcia spotkania. - Tak naprawdę z rana dowiedziałem się, że gram drugi w kolejności mecz. Z kolei strona olimpijska, na którą patrzyłem wczoraj, wskazywała, że będę grał trzecie spotkanie. Tymczasem po przyjechaniu na korty patrzę, a tu już Pliszkova się rozgrzewa, po której ja mam grać swój mecz. Dlatego byłem zdziwiony, jednak trzeba było się zaadaptować. Na końcu doszła jeszcze zmiana rywala, więc tym bardziej jestem zadowolony, jak potoczyło się spotkanie - mówił nam Hurkacz, rozstawiony w turnieju olimpijskim z siódmym, najwyższym numerem w karierze. W takiej sytuacji o taktycznym przygotowaniu pod Saville'a nie było mowy i nasz tenisista już w trakcie rywalizacji uczył się rywala, sukcesywnie analizując jego grę i wyciągając wnioski. W pierwszym secie widać było, że Australijczyk sam miał pewien sposób, jak utrudnić zadanie Polakowi, szukając swoich szans w długich wymianach.- Nigdy nie jest to przyjemny mecz, gdy twój rywal cały czas szuka piłki do ataku i nie daje złapać jakiegokolwiek rytmu. Dlatego musiałem czekać na swoje szanse - stwierdził Polak.Hurkacz nie utyskuje na warunki atmosferyczne, chociaż przyszło mu grać w wielkiej spiekocie. Przyznał, że doświadczenie z kilku miesięcy pobytu na Florydzie zrobiło swoje. - Tam było praktycznie jeszcze cieplej, co na pewno mi pomogło - zaznaczył. Natomiast w odniesieniu do wyjątkowości igrzysk olimpijskich Polak mówi tak: - Panuje świetna atmosfera, choć na pewno brakuje kibiców i tego jest bardzo szkoda. Jednak jeśli chodzi o cały klimat i wioskę olimpijską, to jest to naprawdę niesamowite przeżycie, że mogę przebywać z wszystkimi sportowcami.Artur Gac z Tokio