Długo trzeba było czekać, zanim igrzyska w Tokio na dobre rozkręciły się dla "Biało-Czerwonych".Dopiero piątego dnia igrzysk byliśmy świadkami pierwszego medalu, który zdobyły Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann. Nasza wioślarska czwórka podwójna sięgnęła po srebrny medal.Cierpliwość polskiego kibica nadal była wystawiona na dużą próbę, bo kolejne "krążki" nie chciały wpadać do - jak się wydawało - już rozwiązanego worka. W końcu jednak do boju przystąpili nasi lekkoatleci i bardzo szybko byliśmy świadkami spektakularnego wyczynu. Nasza sztafeta mieszana 4x400 m w fantastycznym stylu, pokonując m.in. Amerykanów, sięgnęła po medal z najcenniejszego kruszcu.W kolejnych dniach przedstawiciele naszej "królowej sportu" znów dawali nam mnóstwo radości i chwil wzruszeń. Jeszcze dwukrotnie mogliśmy wysłuchać "Mazurka Dąbrowskiego" na cześć genialnych młociarzy Anity Włodarczyk i Wojciecha Nowickiego. Po złocie Dawida Tomali - to najlepszy wynik Polski w historii A dzisiaj rano czasu japońskiego, gdy w Polsce była noc, gigantyczną sensację sprawił Dawid Tomala. Nasz blisko 32-letni chodziarz, któremu nikt nie dawał szans w ogóle na miejsce na podium, został na morderczym dystansie 50 km na trasie w Sapporo mistrzem olimpijskim.Ten sukces sprawił, jak pierwszy zauważył na Twitterze branżowy Athletics News, że Polska właśnie może świętować dziejowy sukces. "Już teraz, na 2 dni do zakończenia lekkoatletyki na igrzyskach, pod względem "jakości" medali polscy lekkoatleci notują najlepszy występ w historii (4 złote i 3 brązowe medale). Dotąd jedyny raz 4 złota Polacy zdobyli w 2000 w Sydney, ale wówczas to były jedyne medale" - napisano. A dodajmy, że na tym nie koniec żniw naszych lekkoatletów, bo na złote medale stać jeszcze przede wszystkim oszczepniczkę Marię Andrejczyk oraz żeńską sztafetę 4x400 metrów, określaną mianem "Aniołków Matusińskiego".Artur Gac z Tokio