Sarna osiągnęła czas 2.02,18, który pozwolił jej zająć w swoim eliminacyjnym biegu czwarte miejsce, a biorąc pod uwagę klasyfikację generalną uplasowała się na 29. miejscu. Choć Polka dopiero zbierała pierwsze szlify na najważniejszej imprezie sportowej, miała ambicje, by zaprezentować się lepiej. Stąd czuła niedosyt. - Może dlatego mi nie wyszło, że zbyt dużo chciałam? - zastanawiała się w strefie wywiadów zawodniczka AZS AWF Warszawa.- Bardzo mi przykro, ale cieszę się, bo ten sezon naprawdę jest bardzo dobry i mocny. Notowałam życiowe wyniki, poprawiając własny rekord o ponad sekundę. To ogromny przeskok i powinnam się cieszyć, że zakładany plan w sumie zrealizowałam, bo chciałam zakwalifikować się na igrzyska. Jest to największa impreza w moim dorobku. Teraz muszę tylko wszystko poukładać w swojej głowie, bo myślę, że nogi już są gotowe na takie bieganie. Uważam, że było mnie stać nawet na półfinał, tylko się pogubiłam - analizowała lekkoatletka. Dopytana przez wysłannika Interii, czy presję w związku ze startem w Tokio nakładała na siebie od dłuższego czasu, czy obciążała się dopiero w ostatnich godzinach, Sarna odparła: - Myślę, że jestem tak ambitną zawodniczką, że trwało to od dłuższego czasu. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo mam dopiero 23 lata, więc w Paryżu już będę się starała walczyć o lepszą lokatę.Artur Gac z Tokio