Dawid Tomala we wspaniałym stylu zdobył złoty medal w chodzie na 50 km. O tym sukcesie rozmawiamy z jego byłym trenerem i trzykrotnym olimpijczykiem, Grzegorzem Sudołem.Andrzej Klemba, Interia.pl: Do tej pory niewiele było słychać o Dawidzie Tomali, a tu taki sukces... Grzegorz Sudoł: To złoto to gigantyczna niespodzianka. W 2011 roku Dawid był młodzieżowym mistrzem Europy, ale to było dawno temu. W seniorach do tej pory na arenie międzynarodowej sukcesów nie miał. Cztery lata temu, kiedy go trenowałem, próbowaliśmy przestawić się właśnie na dystans 50 km, ale się nie udało. Teraz najpierw wywalczył minimum olimpijskie, a w drugim starcie zdobył złoto. Niesamowite. Ten dystans powinien mu odpowiadać. Jest spokojniej niż na 20 km, wszystko trochę wolniej się dzieje i jest czas na podejmowanie decyzji. Szedł jak profesor, a to był jego drugi występ na tym dystansie. Mógł startować bez obciążenia, bo nie miał za sobą jakiegoś nieudanego startu, co często zostaje w głowie. CZYTAJ TEŻ: Dawid Tomala: Nie mogę w to uwierzyć!Zaatakował rwali dość wcześnie. Komentujący w telewizji Robert Korzeniowski obawiał się czy wytrzyma. Pan też? - Zaryzykował i wytrzymał. Odszedł reszcie stawki, jak dzieciom. To był fantastyczny występ. Mierzyłem międzyczasy i łapałem się za głowę. On szedł momentami w tempie na 10 czy 20 km. Bardzo bałem się, że może mu zabraknąć sił. W chodzie potrafi tak odciąć, że z tempa 4,5 minut na kilometr spada się na sześć minut. Wtedy można stracić szanse na medal. Przed Dawidem ta ściana się nie pojawiła. On jak już miał dużą przewagę, to zwalniał, by nie przytrafiło mu się żadne upomnienie i wszystko miał pod kontrolą. Liczyłem, że może być piąty lub szósty, a w najlepszym przypadku, gdyby ktoś z czołówki nagle osłabł lub został zdyskwalifikowany, może udałoby się zdobyć medal. Ale, że złoto, to bym nie wymyślił takiego scenariusza. Wszystko z trenerem, czyli swoim tatą, mieli zapięte na ostatni guzik. Wymyślili nawet nowatorską metodę podawania wody i schładzania organizmu. Każdy detal był dopracowany. Zaraz po tym starcie w Tokio, zadzwonił do mnie i dzielił się wrażeniami. Kiedy go trenowałem, umiał słuchać rad. To zrównoważony i pracowity zawodnik. CZYTAJ TEŻ: Dawid Tomala - talent, który wychodził złoto Jaka przyszłość przed Dawidem? - Na razie niech odpocznie i wyjedzie na wakacje, choć na pewno przez miesiąc teraz nie dadzą mu żyć w Polsce. Będzie miał wiele obowiązków związanych z tym sukcesem. Sportowo wchodzi w najlepszy wiek, jeśli chodzi o wytrzymałość. Polak zdobył złoto w historycznym, bo ostatnim chodzie na 50 km podczas igrzysk. Ta konkurencja znika bowiem z programu. W Paryżu może będzie start na dystansie 35 km, a może sztafety mieszane. Tego jeszcze nie wiadomo. Na pewno przed nim świetlana przyszłość. Będzie miał stypendium i nie będzie musiał dorabiać. To da mu więcej czasu na uprawienie chodu. Rozmawiał Andrzej Klemba