Okres dotyczy tak sporej części społeczeństwa, że śmiałe mówienie o tym, co stanowi normalną część życia większości kobiet, nie powinno być odczytywane jako temat tabu. Okazuje się jednak, że nawet w sporcie menstruacja stanowi coś, o czym zazwyczaj się nie mówi i traktuje jako coś, czego nie ma. Nic bardziej mylnego. Sportsmenki często bywają odbierane jako twarde charaktery, dla których jeden dzień dyskomfortu i kilka skurczów niekoniecznie muszą stanowić przeszkodę do realizacji własnych celów. Tymczasem każdy organizm czasami mówi "stop", zapalając czerwoną lampkę, że akurat tego dnia trzeba zmienić plany, zwolnić lub nawet całkiem odpuścić. Czy to normalne? Zdecydowanie tak! Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! Temat menstruacji w sporcie stał się głośny kolejny raz po igrzyskach olimpijskich w Tokio. Głośny dla ogółu społeczeństwa, a nie tylko dla miesiączkującej jego części. Wszystko za sprawą Lonah Chemtai Salpeter - izraelskiej biegaczki kenijskiego pochodzenia, która legitymuje się rekordem życiowym w maratonie na poziomie 2:17:45. Chemtai Salpeter na metę rozgrywanego w ramach igrzysk maratonu w Sapporo przybiegła na 66. miejscu z czasem 2:48:31. Wilgotność powietrza, upał, a może gorsza dyspozycja dnia? Biegaczka za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych napisała wprost, że powodem niesatysfakcjonującego rezultatu były skurcze miesiączkowe, które tamtego dnia nie pozwoliły jej powalczyć o upragniony medal. Zamiast tego maratonka walczyła, aby olimpijski maraton w ogóle ukończyć. "Byłam naprawdę dumna, mogąc reprezentować Izrael. Jechałam walczyć o medal. Przepraszam, że nie wygrałam" - mówiła w mediach biegaczka, której lata przygotowań do igrzysk zaprzepaścił fakt, że sądny dzień wypadł akurat w "te dni". "Świadomość, że mój syn ogląda mnie w telewizji w Izraelu, bardzo mnie motywowała. Z drugiej strony okres ma na mnie duży wpływ. Czułam się słaba i bardzo zmęczona. Skurcze nie dawały mi wytchnienia od samego początku. Po czwartym kilometrze naprawdę nie mogłam już biegać. Mimo smutku i cierpienia postanowiłam dotrzeć do mety, nie poddawać się" - napisała lekkoatletka, która finalnie wykazała się determinacją i wygrała z samą sobą. Biegaczka dodała od siebie coś jeszcze. Jej zdaniem powinno się uczynić czymś normalnym rozmowę o kwestiach bycia sportowcem-kobietą. Przyznała, że jest zdrowa i bardzo cieszy się, że otaczają ją profesjonaliści, którzy szanują jej ciało. "Wiedząc, że wiele profesjonalnych sportowców boryka się z tym problemem, czuję, że muszę odegrać zasadniczą rolę, aby pomóc przełamać tabu mówienia o kobiecym okresie. Chciałabym, aby więcej dziewczyn miało dostęp do informacji, których ja sama musiałam nauczyć się przez doświadczenie. [...] Zamiast myśleć o medalu, chce znaleźć sposób na przezwyciężenie tej sytuacji" - nadmieniła Chemtai Salpeter. Lekkoatletka nie czuje się przegraną. Wie, że gdyby miała więcej szczęścia, sięgnęłaby po olimpijski medal. Okres - temat tabu Prawdą jest, że większość młodych kobiet wstydzi się mówić o integralnej części ich życia. Do tego grona zaliczają się również osoby uprawiające sport. Jakiś czas temu eksperci Uniwersytetu St. Mary w Wielkiej Brytanii zbadali powody rezygnacji dziewczynek z uprawiania sportu. Okazało się, że temat miesiączki jest pomijany w szkołach, ale nie mówi się o tym również wśród dorosłych kobiet. Aż ponad 82 procent badanych Brytyjek stwierdziło, że nie uczestniczyło w zajęciach, które traktowałyby o cyklu menstruacyjnym w kontekście sportu. Aby zwiększyć komfort kobiet w czasie aktywności fizycznej w "te dni", jedna z firm wpadła na pomysł wyprodukowania specjalnych spodenek treningowych. Te powstały ze specjalnych materiałów, które mają zagwarantować oddychanie i absorpcję wilgoci. Spodenki doskonale przylegają i mają kilka warstw, dzięki czemu zapobiegają niekontrolowanemu przeciekaniu. Miesiączka to nie choroba Ktoś powie, że okres wcale nie wyklucza z życia i nie powinno się go traktować jako choroby. Czasami jednak dyskomfort jest na tyle duży, że trening trzeba zmodyfikować lub zwyczajnie odpuścić. Innym razem realizacja planu pozostaje natomiast niezakłócona. W tym aspekcie nie pozostaje nic innego, jak słuchać własnego organizmu. Okres nie zawsze jest bowiem wymówką do tego, aby zrobić sobie chwilę wolnego od treningu. Kontrola cyklu menstruacyjnego oraz jego wpływu na trening sportowy, powinna być częścią profesjonalnego podejścia do sportu. Według danych zebranych przez BBC, aż 60 procent zapytanych sportsmenek przyznało, że miesiączka ma realny wpływ na ich rezultaty w sporcie. Prawie połowa wyznała natomiast, że w męskim świecie trenerów, trudno jest im mówić o miesiączce. Czy coś, co dotyczy niemal wszystkich sportsmenek świata, faktycznie nadal powinno być tematem trudnym do podjęcia? Aleksandra Bazułka