Włoska mistrzyni w grudniu skończy 38 lat. Igrzyska w Tokio, które zostały przełożone na kolejny rok, najpewniej mogły być jej ostatnimi w życiu. Mogły, gdyby Elisa di Francisca zdecydowała się na udział w nich. Tym razem utytułowana sportsmenka wybrała rolę matki. "Skończyła się moja niepewność, której było już za dużo. Powiedziałam sobie, że już wystarczy. Przerwałam zatem branie pigułek antykoncepcyjnych i stwierdziłam, że chcę mieć dziecko. Brzuch nie jest jeszcze widoczny" - powiedziała dwukrotna mistrzyni olimpijska w "Corriere della Serra". Sportsmenka wyznała, że już teraz przyzwyczaja swojego trzyletniego syna do obecności rodzeństwa. "Jakiś czas temu miałem sen. Trzymałem za rękę małą dziewczynkę przed oknem wychodzącym na morze. Na plaży Ivan i Ettore (mąż i syn kobiety - przyp. red.) bawią się piaskiem. Jeśli to nie będzie dziewczynka, i tak będzie powitana z otwartymi ramionami i da nam doskonałą wymówkę na trzecie dziecko!" - dodała multimedalistka mistrzostw świata. Florecistka w swoim dorobku ma już dwa złote i jeden srebrny medal olimpijski. Przez lata kariery zdążyła zdobyć sławę, stając się prawdziwą legendą swojej dyscypliny. Teraz nie ma zamiaru żałować, że nie przystąpi do walki o kolejne tytuły. Woli podążać ścieżką, która została jej pokazana przez rodziców. "W obliczu tego, że organizacja igrzysk cały czas jest niepewna, zdecydowałam się postąpić zgodnie z wartościami, które przekazali mi rodzice oraz rodzina i wierzyć w lepszy świat" - oznajmiła Elisa di Francisca. AB