Brytyjczyk, który sięgnął po krążek z najcenniejszego kruszcu wymieniany był w gronie faworytów, więc sam jego triumf jako sensacja traktowany być nie może. Niespodziewana była jednak jego przewaga - zdecydowanie pokonał mającego na koncie świetny sezon Szwajcara, Matthiasa Flueckingera. Co jest więc w tym triumfie niezwykłego? Triumf wszechstronności Ano to, że Pidcock to zawodnik nie tylko bardzo młody, ale i wybitnie wręcz wszechstronny. W 2020 roku, podczas mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym sięgnął po srebrny medal, a na koncie ma także złote w kategorii junior i U-23. Wiosną tego roku, w zmaganiach na szosie wygrał Strzałę Brabancką, a podczas prestiżowego Amstel Gold Race przegrał na milimetry (dosłownie - sędziowie zwycięzcę ustalali, mimo obecności fotokomórki, przez kilkanaście minut) ze świeżo upieczonym wicemistrzem olimpijskim w tej specjalności, Woutem van Aertem z Belgii. IO: szanse medalowe, wyniki, informacje. Bądź na bieżąco Paradoksalnie jednak, mimo wielkiego sukcesu Brytyjczyka więcej niż o nim, mówiło się o Mathieu van der Poelu, który już na pierwszym okrążeniu poniedziałkowych zmagań zaliczył groźny upadek. Holender to zawodnik równie wszechstronny - aktualny, przełajowy mistrz globu, który jeszcze kilkanaście dni temu jechał w koszulce lidera podczas Tour de France - lecz tego dnia popełnił wielki błąd, zaniedbując rozpoznanie trasy. Był pewien, że w miejscu zdarzenia znajduje się rampa, z której może zjechać. Za to niedopatrzenie surowo zapłacił. Dramat Ondreja Cinka W cieniu tego dramatu podobny, jeśli nie większy przeżył Czech, Ondrej Cink. W końcowej fazie rywalizacji, gdy przesunął się na medalową pozycję i, jak się wydawało, był na dobrej drodze w walce o brązowy medal przydarzył mu się defekt, wykluczający z dalszej walki. Kamery telewizyjne pokazały siedzącego przy trasie, załamanego "Cinky'ego", który nie mógł uwierzyć, że przypadek odbiera mu marzenia.Miałem okazję poznać Cinka na początku 2019 roku. Miał za sobą bardzo trudny okres - tymczasowo porzucił kolarstwo górskie na rzecz szosy, lecz w drużynie, którą wybrał, nie poświęcano mu wystarczającej uwagi. Wystartował w Tour de France, a potem... dał sobie spokój. W sezonie 2019 powracał do świata MTB, mając przed sobą długą drogę do odzyskania pozycji, którą niegdyś miał - wszak w 2012 roku świętował zdobycie mistrzostwa świata U-23. Udało mu się odbudować i w tym roku jest jednym z najsilniejszych kolarzy stawki. Wielka szkoda, że nie mógł tego udowodnić. Tym bardziej, że jego sukces miałby także nieco "polski" smak. Reprezentuje bowiem barwy naszej drużyny - Kross Orlen Cycling Team. TC