Tlący się od dziesięcioleci spór terytorialny o wysepki, które Koreańczycy nazywają Dokdo, a Japończycy - Takeshima, rozgorzał z nową siłą, ponieważ japoński komitet olimpijski zgodnie ze stanowiskiem rządu w Tokio oznaczył je jako część terytorium Japonii, przeciwko czemu zaprotestowało w poniedziałek południowokoreańskie MSZ. Za podjęciem stanowczych środków w odpowiedzi na japońskie roszczenia do tych wysp, w tym za ewentualnym bojkotem igrzysk, opowiedzieli się między innymi dwaj byli premierzy Korei Płd. Li Nak Jon i Czung Sie Kiun. Li, który zamierza w przyszłym roku kandydować w wyborach prezydenckich, określił kroki japońskich organizatorów jako sprzeczne z duchem olimpijskim i wezwał Międzynarodowy Komitet Olimpijski do "podjęcia surowych działań przeciwko posunięciu Japonii". Oburzenie wyrażano również w południowokoreańskim parlamencie. "Po zniekształceniu historii w podręcznikach, Japonia stawia teraz roszczenia do Dokdo na stronie internetowej igrzysk olimpijskich. To dyskusyjne, czy Tokio zasługuje na organizację zawodów, w czasie których ludzie z całego świata dążą do harmonii" - powiedział opozycyjny poseł Kim Biong Wuk. "Koreański rząd nigdy nie zaakceptuje mapy mylnie określającej Dokdo jako część Japonii. Skonsultujemy to z odpowiednimi organizacjami, w tym Koreańskim Komitetem Olimpijskim, by udzielić aktywnej odpowiedzi" - powiedziało cytowane przez "Korea Times" anonimowe źródło w MSZ w Seulu.