Do niedzielnego wyścigu zostało zgłoszonych 67 zawodniczek, w tym trzy Polki: Katarzyna Niewiadoma, Anna Plichta i Marta Lach. Będą rywalizować na znacznie krótszej trasie niż w sobotę mężczyźni i nie zmierzą się z trudnym podjazdem pod górę Fudżi. - Poziom wyścigu olimpijskiego będzie najniższy spośród wszystkich podobnych w ostatnich latach. Połowa dobrych zawodniczek zostało w domu. Wiele krajów wystawiło tylko jedną reprezentantkę, bo są ograniczenia ilościowe. Chciałam na ten aspekt zwrócić uwagę, bo to oznacza, że równouprawnienie w kolarstwie jeszcze pozostawia trochę do życzenia - wskazała van Vleuten, która obok swojej rodaczki Anny van der Breggen będzie jedną z głównych faworytek. Zanim Holenderka wypowiedziała te słowa władze Międzynarodowej Federacji Kolarskiej (UCI) już zdecydowały, że za trzy lata w Paryżu w obu wyścigach ze startu wspólnego wystąpi po 90 kobiet i mężczyzn. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź - I bardzo dobrze, cieszę się, ale dalej oceniam, że tytuł mistrzyni świata jest ważniejszy i więcej znaczy. Piękna tęczowa koszulka wywalczona w najsilniejszej stawce przy pełnej obsadzie... - dodała. Jak przyznała, tytuł mistrzyni olimpijskiej jest "pół procenta mniej", choć jest wyjątkowy. - To dlatego, że igrzyska są raz na cztery lata, śledzi rywalizację cały świat. Dobrze, że kolarstwo kobiece bierze w tym udział, choć szkoda, że na razie nie jest w pełni reprezentowane - podsumowała. W niedzielę zawodniczki będą się ścigać na 137-kilometrowej trasie z przewyższeniem 2692 metrów. pp/ co/